10 powodów, dla których warto być w związku

Związek to harówa, a nie spacer po parku, mimo że z partnerem spacerujemy regularnie. Dlaczego zatem, skoro to takie trudne, a czasem po prostu niesamowicie wkurwiające, chcemy być ciągle z tą samą osobą?

– Zasypiać się z nią i budzić,
– jeść razem,
– kłócić się (no i godzić rzecz jasna – najlepiej w łóżku),
– trenować swoje społeczne umiejętności, próbując odgadnąć, czegóż to ukochana osoba może chcieć, a czego raczej nie lubi,
– motywować się nawzajem, że – tak, od jutra zaczniemy biegać i jeść tylko hummus,
– dotykać się, przypadkowo i w przelocie, z premedytacją i intensywnie,
– kochać, przesyłając sobie wyrazy miłości, zwiewne jak całus albo nieco cięższego kalibru, odciśnięte wymownie na prześcieradle,
– przywiązywać się do siebie myślą, wolą i uczynkiem
– i wreszcie: dla zdrowia, psychicznego i fizycznego, gdzieś po drodze tracąc to wszystko w związku i znowu odnajdując.

Czy właśnie dlatego? – Zobaczmy!

1.         Sen:

Budzisz się rano. Przeciągasz rozkosznie i trafiasz na opór. To ręce i ramiona ukochanej osoby, zagarniają Twoją przestrzeń, bezceremonialnie kradnąc pościel. I ten cierpki zapach z ust o poranku… Przewracasz się na drugi bok z kwaśnym uśmiechem. Mogło być przecież gorzej. Budzisz się rano. Całe łóżko tylko dla Ciebie. Cisza i spokój. Nikt nie wpycha łokcia między Twoje zęby, a do nozdrzy nie wdziera się zapach przetrawionego kebaba z wczoraj. Łóżko jest chłodne i świeże, nie odciska się na nim żadne ciepłe, śpiące ciało. Musisz jednak samemu ruszyć tyłek by zrobić sobie kawę, a gdy odwracasz się na drugi bok, żadne ramiona nie przygarniają Cię leniwie i sennie, w uścisku „na łyżeczkę”. Nikt nie gryzie w ucho, nie szepcze: „ładnie wyglądasz”, nie łaskocze kosmykami wzburzonych włosów. Budzisz się rano,ale jak – zależy tylko od Ciebie. Co wybierasz?

2.         Jedzenie:

Fajnie jest wrzucać te wszystkie zdjęcia odjechanych śniadań i kolacji na Instagrama, ale ja mam chyba genetycznie zakodowane, że żarciem należy się dzielić. Kolację oddaj wrogowi, czy coś. Lubię jeść, stołować się i gotować, uwielbiam, gdy ktoś przygotowuje coś dla mnie. Znajome ręce na przykład sprawnie szatkują czosnek…Wiem, mało romantyczna przyprawa, ale będzie smakować bosko. Gdy poznawaliśmy się z moim partnerem, pierwsze oznaki uczucia i zainteresowania wysyłaliśmy gotując dla siebie. To było fajne i w moim odczuciu przenosiło te początki znajomości na jakiś inny level. Nie tylko „ruchałbym”, ale też „zależy mi na Tobie, troszczę się”. Może jesteśmy feedersami, a może jedzenie razem jest po prostu spoko.

3.         Kłótnie:

Namiętne kłótnie, karczemne awantury, wrzaski i rzucanie talerzami, a po nich często seks na zgodę, który smakuje o niebo lepiej, przyprawiony pikanterią inwektyw. No właśnie! Takie rzeczy tylko w związku! I chociaż nierzadko po tej  jeździe bez trzymanki czujesz się po prostu diablo zmęczony, to naprawdę dobrze uwolnić gniew, wykrzyczeć go sobie, poranić się do mięsa sztyletami słów, ale tylko jeśli potem ma się odpowiednio dobre opatrunki. Nie ma kłótni bez zgody, więc jeśli coś zaczynasz, miej jaja by to skończyć. Powiedzieć przepraszam jest często o wiele trudniej niż spierdalaj, ale warto. Uczymy się sporo o sobie i to bez płacenia kupy kasy za psychoterapię. Warto zaryzykować – kto nie ryzykuje nie żłopie szampana. Razem, o północy, siedząc na murku, zaśmiewając się do rozpuku z karczemnej awantury, którą przed chwilą sobie robiliście.

4.         Trening społeczny:

Można przyklasnąć założeniu, że będąc sami – dziwaczejemy, bez szansy na konfrontację własnych przekonań i zachowań z drugim człowiekiem. Oczywiście, by trenować, nie musisz mieć mieszkającego z Tobą dziada, na widok którego dzień po dniu cierpną Ci zęby. Może być też jednak tak, że nasz partner jest lustrem, w którym odbijamy się, przymierzając różne role społeczne, jakie na co dzień nosimy. Gdy mamy odmienne zdanie, możemy poćwiczyć zdolność argumentacji i retoryki wydzierając się na siebie nawzajem albo urządzić zawody, kto mocniej jebnie drzwiami.Trening społeczny level hard. Rozszerzamy swój punkt widzenia o jeszcze jeden, ubogacając własny światopogląd, dodając do swoich przemyśleń na temat głupiej Kaśki jeszcze parę zabawnych tekstów partnera. W końcu  – w związku, jak nigdzie indziej uczymy się jak troszczyć się i opiekować drugą osobą. To fakt, nikt mnie tak nie przykrywał kołdrą jak M, w czasach przed naszym synem, gdy jeszcze spaliśmy razem. Czułam się jak mumia w sarkofagu. Ponoć noworodki lubią być tak ciasno okrywane, bo czują się dzięki temu bezpieczniej. M trenował na mnie, jak zawijać naszego syna. I tak trenujemy po dziś dzień, z lepszym lub gorszym skutkiem.

5.         Motywacja zewnętrzna:

Patrząc czasem na M, mam wrażenie, że brzuch rośnie mu szybciej niż broda. Powtarzam sobie wtedy, że to musi się skończyć i chcę natychmiast zachęcić go do aktywności fizycznej, celem zaprzestania rozrostu tkanki tłuszczowej na ukochanym. By zachęcić go skutecznie, wbijam się w legginsy i dalejże go na spacer! Efekt jest taki, że oboje jesteśmy dotlenieni, pies wybiegany, a dziecko wyprowadzone. Motywujemy się nawzajem, bo skoro byliśmy już na spacerze, ten kolejny słoik nutelli tak bardzo nam nie zaszkodzi. A tak  na serio, to motywacja w związku spada wraz z liczbą wspólnych lat na liczniku, ale ciągle jeszcze możemy być dla siebie podporą, drogowskazem albo po prostu partnerem w przestępstwie, sięgając po kolejną zakazaną przekąskę. Razem raźniej, także tyć!

6.         Dotyk:

Działa uzdrawiająco, wspiera, dodaje otuchy, wyraża więcej niż słowa. Mam wrażenie, że ten znajomy, serwowany codziennie przez bliską osobę, staje się wewnętrznym językiem, który znają tylko partnerzy. Mocny uścisk na powitanie, zmierzwienie włosów. Jego duża, ciężka i ciepła dłoń na mojej głowie podczas porodu. Łaskotki i wbijanie palców między żebra, tak że chcesz wybić tej osobie zęby. Popchnięcia w kałużę, gdy razem spacerujecie. Ten moment gdy pijesz wodę z butelki, a on trąca ją palcem byś się polała. Znasz, rozumiesz? No właśnie, to nasz sekretny język, który pasuje tylko nam, jest dobry i właściwy dla tych konkretnych dwóch osób. Serwujemy go i gadamy w tym narzeczu tylko do siebie. A Ty? Masz swój własny język bez słów?

7.     Zdrowie:

„ Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz”. Być ze sobą w zdrowiu i chorobie to ciężka rzecz. Jak bowiem zrozumieć człowieka, który po pierwszym kichnięciu spisuje testament? Można jednak nauczyć się tej trudnej sztuki pielęgnowania partnera w chorobie, nawet jeśli jest mężczyzną i cierpi na tzw. „męską grypę”. Brzydko ironizuję, ale to naprawdę niełatwe czasem. Możemy być strażnikiem zdrowia naszego partnera, odbierać je lub dawać, ale naprawdę świetną rzeczą jest zrobiony z miłością rosół, gdy masz grypę i czujesz się jak g**no. Polecam.

8.   Miłość:

Przede wszystkim i ostatecznie, tego właśnie poszukujemy i pragniemy, wchodząc w związek z drugim człowiekiem. Niekiedy chodzi o miłość własną, pielęgnowanie siebie i tylko siebie przez uczucia partnera. Jednak wzrastanie razem w uczuciu, odwalanie wspólnie ciężkiej roboty związanej z budowaniem tego bunkra przeciwpancernego jakim jest miłość, jest czymś ciekawym i naprawdę wartościowym. Jak się już ma tę bazę, nawet proste gesty po prostu mówią ci, że ktoś cię kocha: on drze się na ciebie, że znowu nie wysuszyłaś włosów, a na dworze -5. Kawa w kubku, z dostawą do drzwi auta, gdy szarpiesz się z pasem, zapinając rozwrzeszczanego bachora. Wspólny serial, podczas którego oboje zasypiacie. I jak tu się nie kochać?

9.   Przywiązanie:

Konsekwencją żmudnej pracy, a niekiedy walki o związek jest przywiązanie.Tak, to prawda, przyzwyczajenie drugą naturą… I o ile jest ono dodatkowym problemem, gdy twój stary cię leje i ty nie możesz/ nie umiesz od niego odejść, o tyle też łatwiej jest jednak się nie rozchodzić, mimo iż właśnie nawrzeszczeliście na siebie, że ja pierdolę. Zdarza się. Wtedy zazwyczaj pisze się jakiś słaby artykuł o związkach, nudny jak ból dupy. A potem przechodzi i można napisać coś z sensem, więcej i nawet prawdę, a nie tylko to, jak bardzo czasem ta druga osoba cię wkurza.

10.  Seks:

Seks w stałym związku to kolejna płaszczyzna do samopoznania. Cały ten seks! Jeśli naprawdę w związku jest, mimo dzieci, psa, obowiązków i masy innych utrapień, to tylko pogratulować! Nie jest to łatwe, jak cała zabawa w bycie z drugą osobą, ale przynosi wiele radości. Można tyle próbować -z osobą, którą się zna i ufa! Odkrywać zawiłe alejki seksu, do których samemu być może nigdy by się nie zapuściło. Odpuścić sobie, nie golić się, puścić bąka z wrażenia, roześmiać się podczas namiętnego momentu. Gdzie tu romantyzm, spytacie? To już opowieść na całkiem inny artykuł.

Sprawdź też!

Ten post ma jeden komentarz

  1. Walusia

    Ja już nie wyobrażam sobie życia w samotności, długie lata byłam sama. Uważam, że każdy człowiek powinien kogoś sobie znaleźć

Dodaj komentarz