Walentynkowy maraton filmowy <3

Bez względu na to, czy obchodzicie to święto, czy nie, luty jest zarezerwowany dla czerwonych serduszek, pluszowych misiów, nadziewanych czekoladek w kształcie serc owiniętych w czerwone papierki i masy tandety, której nikt nie potrzebuje. Jeśli więc nie macie na ten walentynkowy wieczór planów, lub same/sami nie wiecie, jak je spędzić, polecam – jak zwykle – maraton filmowy. Nie ma nic bardziej romantycznego niż ciepłe łóżko, jedzonko, winko i dobry film. Bez względu na to, czy zdecydujecie się dzielić ten wieczór z kimś, kogo kochacie, czy też będzie on tylko dla Was i postanowicie spędzić go w piżamie, z maseczką na twarzy i kieliszkiem wina w ręku, gwarantuję, że będzie udany. Dobry film to generalnie podstawa udanego wieczoru. Przygotowałam zestaw 25 filmów, starając się by każda/każdy znalazł/a wśród nich coś dla siebie. Są więc komedie mówiące o seksie lekko i zabawnie; są filmy romantyczne, ociekające pożądaniem i pragnieniem miłości; są filmy perwersyjne, parujące od frywolnego seksu; są takie, w których pożądanie wibruje na ekranie sprawiając, że same/sami będziecie odczuwać, jak rośnie i w Was, ale jego ujście będziecie musiały/musieli zaleźć same/sami; są ociekające krwią erotyczne thrillery; jest porno; są w końcu i takie, które powinny zaspokoić filmowy apetyt osób, które walentynki omijają szerokim łukiem. Dla ułatwienia podzieliłam je na kilka kategorii. Zapraszam!

Dla spragnionych piękna i romansu (niekoniecznie z happy endem):

Czekolada, reż. Lasse Hallström (2000)

Przed seansem obowiązkowo zalecam wycieczkę do sklepu po czeksę, bo bez niej tutaj ani rusz. Wspaniały, klimatyczny film. Osadzona w jakimś zapomnianym, francuskim miasteczku opowieść o Vianne (w tej roli Juliette Binoche), pewnej siebie i nie dostosowującej się do narzucanych kobietom przez mężczyzn ról i zasad, która wraz z córką przybywa by tam osiąść, prowadząc sklep z czekoladą. Z pozoru niewinny biznes przeradza się w otwartą wojnę z Kościołem Katolickim pod postacią arcykościelnego burmistrza, który przy byle okazji obrzuca kobietę błotem niczym szatana, za otwieranie sklepu ze słodyczami w okresie Wielkiego Postu. Ale jej przyjazd to wiatr zmiany dla tego spokojnego miejsca. Wraz z zapachem czekolady w mieszkańcach odrodzi się siła, by odbudowywać relacje, zawalczyć o uczucia, a nawet wydostać się z toksycznego związku z mężem katem. Jest też miejsce na płomienny romans Vianne z granym przez Johnny’ego Deppa Rouxem. Wszystko to w oparach czekolady… mniam.

Duma i uprzedzenie, reż. Joe Wright (2005)

Ekranizacja klasyki romansu – powieści Jane Austin pod tym samym tytułem – rozgrywającej się w osiemnastowiecznej Anglii. Do posiadłości Netherfield Park wprowadza się dwóch kawalerów, co na zawsze odmieni monotonne życie pięciu dorastających sióstr Bennet. Dla znudzonych czytaniem i oglądaniem w kółko tego samego, polecam film Duma i uprzedzenie i zombie (będący bardziej wariacją na temat filmu Wrighta, niż samej powieści, ale ogląda się naprawdę dobrze).

Ekstaza, reż. Gustav Machatý (1933)

Czechosłowacko-Austriacki film, będący pierwszym filmem fabularnym ukazującym nagość, seks i orgazm (choć raczej mimiką twarzy niż szczegółowym obrazem). Fabuła skupia się na Evie – nieszczęśliwej w pozbawionym miłości i seksu małżeństwie, która podejmuje decyzję o rozwodzie (1933 rok!) i tymczasowo powraca do posiadłości swego ojca. Tam udaje się na konną przejażdżkę podczas której postanawia popływać nago w jeziorze. Chwilę później poznaje Adama, a cały film zaczyna wibrować od seksualnego napięcia. Są to lata 30 w kinie, nie ma co spodziewać się erotycznych scen na miarę Gaspara Noe, a jednak niesamowicie intensywnie odczuwam podniecenie Evy i jej bliską wybuchu potrzebę skonsumowania erotycznych fantazji. Przepiękny film o pożądaniu, potrzebie bliskości i o kobiecie, która nosi na swoich barkach poczucie winy za swoje potrzeby. Do tego wszystkiego wspaniałe zdjęcia Jana Stallicha. Pierwszy zagraniczny film zakazany w USA.

Lada dzień, reż. Travis Fine (2012)

Rudy, muzyk i drag performer poznaje Paula, ukrywającego swoją orientację prawnika. Tych dwoje zaczyna łączyć uczucie. Gdy Rudy dowiaduje się, że nastoletni synek jego sąsiadki Marco, cierpiący na zespół Downa, został sam po tym jak kobieta trafiła do więzienia, oboje biorą chłopca pod swoje skrzydła i walczą o prawo do opieki. Przerażająco smutny, ale i piękny w swej prostocie film o sile miłości i złu, które wyrządzają stereotypy.

Tajemnica Brokeback Mountain, reż. Ang Lee (2005)

Odwieczny spokój gór, cisza przerywana dźwiękami lasów, strumieni i owczych dzwonków, leniwie płynące po niebie chmury i dwóch mężczyzn, którzy w tej scenerii odnajdują najskrytsze pragnienia swoich ciał. Przepiękne zdjęcia, jeszcze piękniejsza muzyka i plejada gwiazd: Jake Gyllenhaal, Heath Ledger, Anne Hathaway i Michelle Williams.

Tamte dni, tamte noce, reż. Luca Guadagnino (2017)

Jeden z najpiękniejszych filmów zeszłego roku. Jeśli ktoś/ia z Was jeszcze nie słyszał/a piosenki „Mystery of love” Sufjana Stevensa, całym sercem polecam ją włączyć i zamknąć oczy a przeniesiecie się daleko, daleko od rzeczywistości. Miłosna historia między dojrzewającym Elio, a Oliverem – doktorantem archeologii, który gości u jego ojca. Pożądane wyrażane w gestach tak subtelnych i słowach tak delikatnych, że łatwo je przeoczyć (do czasu). W tle lata 80. w północnych Włoszech, palące słońce, rozgrzane kamienie budynków i szum wiatru w drzewach brzoskwiniowych. Błogość i piękno. Końcowy monolog ojca Elio, w którym niezwykle celnie opisuje romantyczne relacje międzyludzkie jest tak mocny, że aż zapiera dech (mnie szczególnie dotknęło zdanie „Until we go bankrupt by the age of 30, and have less to offer each time we start with someone new” – poczułam, jakby to było tak bardzo o mnie, że bardziej i głębiej już się nie da). A posiadając choćby minimalne doświadczenie w relacjach miłosnych, ciężko nie odczuć całą/całym sobą ostatniej sceny, bo wręcz zabija realnością i perfekcyjnym oddaniem na ekranie tego, czego w słowach nawet nie da się opisać. Do tego cały film zapada się miękko w cudownej, idealnie do niego dobranej muzyce.

Pokuta, reż. Joe Wright (2007)

Keira Knightley i James McAvoy w przepięknej opowieści o konsekwencjach, które ponosimy za zbyt duże wotum zaufania udzielone swojej intuicji i wyobrażeniom o świecie, którego jeszcze do końca nie rozumiemy. I o konsekwencjach, z którymi muszą zmierzyć się ci niesłusznie przygnieceni zrzuconą na nich winą za cudzą niedojrzałość. Historia zaczyna się w 1935 roku, a kończy długo po wojnie. Film drży od skrywanego pożądania, emocji i miłości odebranej siłą tym, którzy tak bardzo na nią zasłużyli. W tle burzliwe czasy światowej historii i dogorywający już, ale ciągle silnie zakorzeniony w społeczeństwie klasizm. Nie zapominajmy o tej przepięknej zielonej sukni projektu Jacqueline Durran, w której występuje Keira Knightley na początku filmu!

Dla spragnionych perwersji


Boogie nights, reż. Thomas Anderson (1997)

Eddie Adams, młody chłopak z Torrance w Kalifornii, podczas jednej ze swoich zmian na zmywaku w restauracji poznaje przypadkiem producenta filmów pornograficznych. Eddie, obdarzony wieloma cenionymi w branży cechami, takimi jak młodość, atrakcyjność, młodzieńczy wigor i ponadprzeciętnie duży penis, staje się wkrótce gwiazdą kina porno, nadając sobie pseudonim artystyczny „Dirk Diggler”. Wkrótce jednak świat szybkiego seksu, dostatniego życia, narkotyków i alkoholu staje się dla głównego bohatera pułapką bez wyjścia. Bardzo barwnie ukazując widzom czasy plastikowych okularów, krótkich, kolorowych topów i filmów porno bijących rekordy popularności, film jest niezwykle dynamicznym obrazem branży porno lat 70 i 80.

Głębokie gardło, reż. Gerard Damiano (1972)

Klasyka kina porno. Linda, mająca problem z osiągnięciem orgazmu, udaje się do lekarza. Ten, po odbyciu stosownych badań i testów stwierdza w końcu, że dziewczyna cierpi na bardzo rzadką przypadłość – jej łechtaczka znajduje się w gardle. Moim ulubionym bohaterem jest typ, który uważa, że wszystko smakuje lepiej z cipki, łącznie z colą, którą spija przez słomkę ze specjalnego, wkładanego w cipkę urządzenia. Film zapoczątkował tzw. okres „porno chic”, w którym filmy porno przedostawały się do mainstreamu, i był bodajże pierwszym filmem z tego gatunku, o którym wzmianki pojawiły się we wszystkich najważniejszych pismach, z „New York Times’em” na czele. Dla spragnionych odkryć więcej polecam jeszcze film Królowa XXX z Amandą Seyfried w roli Lindy Lovelace, opowiadający o kulisach sławy aktorki i jej prywatnym, mocno pokomplikowanym życiu, oraz dokument Głęboko w gardle.

Gorzkie gody, reż. Roman Polański (1992)

Film, który nauczył mnie, że seks powinien działać jak wyrzutnia wszystkich nagromadzonych w ciele emocji i przede wszystkim – pomagać w eksplorowaniu samej siebie. Że zrzucenie wszelkich konwenansów i przyzwyczajeń jest niezbędne do poznania swojego ciała i jego potrzeb. Przed obejrzeniem Gorzkich godów nigdy nie wybuchnęłam śmiechem podczas seksu, wydawało mi się to być jedną z tych rzeczy, które podczas stosunku są „nie na miejscu”. Nie wiem dlaczego uważałam, że seks musi być poważny, na szczęście z tego mitu zostałam wyleczona w dwie godziny. Peter Coyote tarzający się po podłodze i kwiczący nago w masce świni i Emmanuelle Seigner wybuchająca śmiechem, a zaraz potem powracająca do ujarzmiania prosiaka lateksowym pejczem, otworzyli mi oczy na to, że w seksie nie ma sensu tworzyć sobie jakichkolwiek ograniczeń, bo blokujemy tym samym najlepszą drogę do rozluźniającego, oczyszczającego i obopólnie satysfakcjonującego seksu. Jako wisienka na torcie Emmanuelle Seigner manifestująca całemu światu, że lateks nie należy wyłącznie do stref sexworkingu i fetyszyzmu i odczarowująca ten materiał ze sławy taniości i kiczu. Czego chcieć więcej?

Nocny portier, reż. Liliana Cavani (1974)

Lucia (jedna z lepszych ról Charlotte Rampling), była więźniarka obozu koncentracyjnego, podróżuje po wojnie do Wiednia ze swoim mężem. W hotelu, w którym się zatrzymują spotyka swojego dawnego oprawcę, który teraz pracuje tam jako portier. Przypadkowe spotkanie sprawia, że w obojgu odżywają wspomnienia dzielonych chwil, w których Lucia była seksualną niewolnicą Maxa, co najprawdopodobniej uratowało jej życie. Wzajemna fascynacja i ciężka do opisania więź łącząca oboje, powracają ze wzmożoną siła, wbrew rozsądkowi pchając tych dwoje do odnowienia seksualnej relacji.

Opowieści niemoralne,  reż. Walerian Borowczyk (1974)

„Miłość, z całą swoją rozkoszą, staje się jeszcze rozkoszniejsza przez sposób, w jaki jest uzewnętrzniana” powiedział wieki temu La Rochefoucauld. Ten cytat rozpoczyna film Waleriana Borowczyka. Cztery epizody, na które jest podzielony, opowiadają cztery różne historie, osadzone w różnych czasach historycznych, wszystkie połączone wspólnym mianownikiem, którym jest kobiece pożądanie. Poznajemy historie nastoletniej dziewczyny, która wraz z kuzynem wybiera się na plażę, by tam, w rytmie morskich fal, doświadczyć pierwszych erotycznych uniesień; dojrzewającej dziewczyny histerycznie szukającej ujścia coraz większej frustracji seksualnej; hrabiny, która by utrzymać wieczną młodość i piękno, kąpie się w krwi młodych dziewczyn; Lukrecji Borgio, lubieżnej córki papieża Aleksandra VI. Przepiękny, niesamowicie seksowny i odrobinę wyuzdany film.

Służąca, reż. Chan-wook Park (2016)

Nie będę opisywać fabuły, ani nawet jej fragmentu, bo znaczenie każdego gestu zmienia się tu jak w kalejdoskopie. Powiem tylko, że jest to przepiękny, magnetyzujący film o pożądaniu, przyjaźni, oszustwie, miłości, przywiązaniu i seksie. Brzmi jak klisza, ale obiecuję, że jak zaczniecie, nie będziecie w stanie oderwać od niego wzroku. No i sporo tu kinky rzeczy.

Wenus w futrze, reż. Roman Polański (2013)

Pamiętam, że po wyjściu z seansu tego filmu byłam tak podniecona, jak chyba po żadnym innym w życiu. Jakby każda część mojego ciała drżała pod ciężarem gry, którą dwoje aktorów (tak, dokładnie tylu występuje tu aktorów) odgrywało między sobą. Emmanuelle Seigner jest w tym filmie tak niesamowicie seksowna i magnetyzująca, że nie sposób nie ulec nią fascynacji. Fabuła jest z pozoru prosta: aktorka spóźnia się na przesłuchanie do roli w sztuce teatralnej opowiadającej o dość perwersyjnej relacji między dwojgiem ludzi, ale udaje jej się namówić reżysera, by pomimo tego dał jej szansę się zaprezentować. Podczas próby ona wciela się w rolę dominującej kobiety on zaś – jej uległego kochanka. Jednak wraz z upływem czasu zaczynają zacierać się granice między sztuką, a życiem, pozostawiając tych dwoje w perwersyjnej, pełnej erotycznego napięcia grze.

Dla spragnionych komedii:

Dziennik Bridget Jones, reż. Sharon Maguire (2001)

Walentynkowy must-watch, chyba nie muszę nawet zbyt dużo na temat tego filmu pisać. Dla wszystkich – znudzonych, spragnionych, czekających, szukających, zawiedzionych, zniechęconych, zakompleksionych i zadowolonych z siebie. Nie mieszcząca się w społecznych standardach  Bridget Jones, poszukuje miłości życia strzelając przy tym gafę za gafą, z największym chyba w historii kina romantycznego urokiem. Wszystko to luźno oparte o motywach „Dumy i uprzedzenia” Jane Austin.

Jak to robią single, reż. Christian Ditter (2016)

Komedia, której potrzebowałam. Nie za mądra, nie za głupia, autoironiczna, całkiem dobrze zagrana, i nawet nie ma tu szczególnie irytujących bohaterów (co rzadkie w amerykańskim kinie komediowym). Zaskakująco trafny film o wszechobecnej presji bycia w związku i tak desperackim dążeniu do znalezienia „tego jedynego/tej jedynej”, że w całych tych poszukiwaniach zapomina się o sobie samej/samym, swoich pasjach, marzeniach. O swoim prawdziwym „ja”, którego często nie mamy nawet czasu w sobie odszukać, zbyt skupione/skupieni na szukaniu jakiegoś wymyślonego ideału, nie zadając sobie nawet pytania czego tak naprawdę potrzebujemy.

Romans na dwie noce, reż. Max Nichols (2014)

Dla spragnionych klasycznej komedii romantycznej, ale w świeżym wydaniu. Osadzona w rzeczywistości współczesnych nam młodych ludzi, nie wiedzących dokąd zmierzają i czego chcą od życia, Two night stand (termin „One night stand” oznacza po angielsku przygodny seks, taki na jedną noc) opowiada o dziewczynie (Analeigh Tipton), której świat podporządkowany pod narzeczonego zawala się, gdy ten zostawia ją dla innej. Próbując stanąć na nogi decyduje się – za namową przyjaciółki – na seks z poznanym w internecie chłopakiem (Miles Teller). Jednonocna przygoda przedłuża się, gdy w wyniku śnieżycy oboje zostają uwięzieni w jego mieszkaniu na Brooklynie. Naprawdę przyjemny i ciepły film, a do tego w niewymuszony sposób zabawny.

To właśnie seks, reż. Josh Lawson (2014)

Film o skrywanych pragnieniach i fetyszach, o których wstydzimy się mówić tak bardzo, że jesteśmy w stanie wystawić na próbę relacje z ludźmi, których kochamy byle tylko je ukryć. Zabawny i lekki, ale niepozbawiony mądrości i uroku obraz tego, że nie ma szansy na udany seks, bez szczerej komunikacji i szacunku do siebie nawzajem. Rzadko oglądam komedie, ale to jest jedna z tych, do których lubię wracać.

Dla spragnionych gore:

Pluję na twój grób/Bez litości, reż. Steven R. Monroe (2010)

Z góry mówię, że żadnego romansu tu nie ma i raczej nie jest to klasyczny walentynkowy wybór. Ale jest to film, który w pewnym stopniu zaspokaja żądzę zemsty. Czy to za doznane krzywdy, czy to za to, co dzieje się dokoła nas, gdy banda dziadów decyduje o naszych ciałach, czy też za każdą sytuację, w której gwałciciel/gwałciciele dostają kolejny śmiesznie niski (lub żaden) wyrok, gdy wina znowu zostaje przerzucona ze sprawcy na ofiarę, wokół której tworzona jest cała ta chora i obrzydliwa narracja usprawiedliwiająca gwałt i gwałciciela/i, na którą szkoda mi tutaj znaków. Nie wymazuje oczywiście problemów rzeczywistości, ale daje chwilowe poczucie ulgi. Cała seria obejmuje trzy filmy, z czego w części pierwszej i trzeciej występuje ta sama główna bohaterka. Fabuła jest stosunkowo prosta – ofiara gwałtu mści się na swoich oprawcach pozbawiając ich życia poprzez wymyślne tortury, upewniając się, że zanim wyzioną ducha będą żałować, że się w ogóle urodzili. Jak dla mnie ten film powinien stanowić międzynarodowy poradnik pt. „jak najlepiej obchodzić się ze sprawcą przemocy seksualnej”.

Zęby, reż. Mitchell Lichtenstein (2007)

Licealistka Dawn, będąca na progu dojrzewania i odkrywająca budzące się w niej seksualne pragnienia, w momencie groźby przemocy seksualnej odkrywa, że jej cipka posiada zęby. Początkowo przerażona, zaczyna wykorzystywać tę rzadką anomalię genetyczną.

Filmy o dojrzewaniu (seksualnym i nie tylko)

I twoją matkę też, reż. Alfonso Cuarón (2001)

Diego Luna i Gael Garcia Bernal we wspaniałym filmie o dojrzewaniu w reżyserii Alfonso Cuaróna. Dwóch nastolatków i starsza od nich kobieta wyruszają w podróż ku nieistniejącej plaży nazywanej przez nich „Ustami Niebios” (hiszp. Boca del Cielo). Podróż obfituje w przygody erotyczne i pierwsze seksualne uniesienia, a cały film emanuje młodzieńczym wigorem, słońcem i pełnią życia. Film odkryłam dzięki poznanemu przez Tindera Meksykaninowi, i przyznam, że do teraz marzy mi się ten double blowjob, którego koniec końców nie udało nam się zrealizować.

Love, reż. Gaspar Noé (2015)

Film otwiera scena seksu tak mocna, że przez chwile można odnieść wrażenie, że oglądamy film porno. Ale to ważna scena, bo w pierwszych sekundach pokazuje nam, z jaką materią będziemy mieć do czynienia – materią, w której seks nie będzie stanowił tak zwanych „momentów”. Ten pierwszy, brutalny, wręcz bijący po oczach obraz seksu mówi nam od początku, że seks nie będzie tu wcale najważniejszą, wyczekiwaną przez widza rzeczą, jak to zwykle bywa, gdy krótkie, erotyczne sceny wplatane są w środek fabuły. Będzie po prostu częścią relacji, o których opowiada film. Jest on zresztą seksem przepełniony (w wersji 3D z ekranu strzelała sperma), co paradoksalnie sprawia, że jako widzowie nie skupiamy się na nim za bardzo, na pewno nie tak, jak na emocjach bohaterów. Mało który film zrobił na mnie tak duże wrażenie emocjonalnie, co ten. Jeden z najpiękniejszych obrazów tego, jak łatwo spieprzyć coś pięknego przez chwilowe pragnienie, żeby brać ciągle więcej i więcej, nie widząc przy tym, że już mamy tyle, ile potrzebujemy.

Marzyciele, reż. Bernardo Bertolucci (2003)

Isabelle i Théo, francuskie rodzeństwo mieszkające w Paryżu, zaprzyjaźnia się z Amerykaninem Matthew, który przyjechał do Paryża studiować francuski. Korzystając z nieobecności rodziców, proponują mu, aby zamieszkał z nimi. Czas spędzają na oglądaniu filmów i odtwarzaniu klasyków kina, ale powoli między tą trójką budzi się seksualne napięcie. W tle studenckie strajki 1968 roku.

Młoda i piękna, reż. François Ozon (2013)

Pamiętacie ten moment, kiedy nadszedł wreszcie Wasz wymarzony i wymuskany w wyobraźni pierwszy raz, a po paru niezręcznych minutach z rozczarowaniem stwierdziłyście, że już po wszystkim? Główna bohaterka filmu – Isabelle – która coraz bardziej odczuwa swoje seksualne pragnienia, traci dziewictwo dokładnie w taki sposób. Ale nie godzi się na to, by tak wyglądał w jej życiu seks. Postanawia wziąć swoje potrzeby we własne ręce i zatrudnia się jako call girl, by poszerzać swoje seksualne horyzonty. Zarobione pieniądze odkłada do portfela gdzie leżą nietknięte. Nie wydaje ich, bo w zasadzie nie bardzo ich potrzebuje. Nie uprawia seksu dla pieniędzy, robi to dla siebie. Jej cel jest prosty – zaspokoić siebie i rozwijać swoją seksualną edukację. Przez bardzo długi czas sex working to była moja naprawdę przeogromna fantazja, ale chyba nigdy nie miałam tyle odwagi i pewności swojego ciała co Isabelle.

Życie Adeli – Rozdział 1 i 2, reż. Abdellatif Kechiche (2013)

Nie pierwszy raz polskie tłumaczenie jest zwyczajnie idiotyczne, sugerując już w tytule, że odkryty w bohaterce pociąg do kobiety to „kolejny rozdział” po związku z mężczyzną. Według mnie trochę przydługi, ale piękny i na pewno ważny film o młodej kobiecie, która odkrywa swoją seksualność poprzez związki z osobami różnych płci. Film skupia się głównie na związku tytułowej Adeli z przypadkowo poznaną Emmą, która od pierwszego spotkania budzi fascynację w głównej bohaterce. Bardzo  dużo tu seksu, jeszcze więcej erotyzmu, namiętności i zagubienia we własnych emocjach, uczuciach i potrzebach.

Sprawdź też!

Dodaj komentarz