Womanizer czy Sona? Oto jest pytanie

Orgazm łechtaczkowy można osiągać na wiele sposobów. Od kiedy pamiętam doprowadzam się na szczyt rozkoszy, dzięki mocnemu naciskaniu i tarciu o łechtaczkę, najlepiej oddzielona od ciała kawałkiem bielizny. Ten masturbacyjny nawyk, który zapoczątkowałam dawno temu został do dziś, by przynosić ultra szybką satysfakcję podczas momentu wznieconego napięcia, czekającego na natychmiastowe rozładowanie. Myślałam, że szybszej opcji na orgazm nigdy nie wymyślę, aż w moje objęcia wpadł Womanizer – gadżet erotyczny dla kobiet, który pieści łechtaczkę za pomocą zasysania i daje orgazm w dosłownie kilka sekund. Brzmi nieprawdopodobnie? Na początku też byłam sceptyczna, jednak już pierwszy kontakt z gadżetem potwierdził jego niezwykły potencjał.

Chcesz się dowiedzieć czy warto wydać większą sumę i pozwolić sobie na ten erotyczny wynalazek? Przeczytaj naszą recenzję Womanizera W500 Pro i napisz czy Cię przekonaliśmy do zakupu tego cacka!

WOMANIZER – GADŻET NR 1

O Womanizerze napisałam i powiedziałam już bardzo dużo. Wszyscy, którzy obserwują mój profil  na Instagramie wiedzą, że to mój gadżet nr 1, który polecam wszystkim kobietom spragnionym intensywnych łechtaczkowych doznań. Jestem przekonana, że w 85% przypadkach się sprawdzi. Pozostałe 15% to Panie z bardzo odporną clitoris, dla których lepszym rozwiązaniem są masażery typu wand o potężnej mocy wibracji; lub kobiety, które zupełnie nie lubią pieszczot tej części kobiecości – wtedy lepiej postarać się o dobry stymulator punktu G.  Dla całej reszty Kobiet będzie to zwalający z nóg strzał prosto w dychę!

DLACZEGO WŁAŚNIE WOMANIZER?

Womanizer ma już sporą konkurencję. Od lat po piętach depcze mu marka Satisfyer ze swoim kultowym Pingwinkiem i unowocześnionymi gadżetami z opcją zasysania jak np. zasysający wibrator króliczek Satisfyer Pro G Spot Rabbit lub wibrator dla pary Satisfyer Pro 4 Couple. Poważną konkurencją stały się też masażery soniczne od Lelo, które niemal detronizują niemieckiego producenta za sprawą ultranowoczesnej technologii stymulacji, opierającej się na wykorzystaniu fal dźwiękowych.

Czemy więc warto sięgnąć właśnie po Womanizera, podczas gdy konkurencja też jest nienajgorsza? Za chwilę przedstawię swoją subiektywną listę zalet tego gadżetu, ale najpierw postaram  się wyjaśnić różnicę między Womanizerem a Soną, ponieważ jest to jedno z najczęściej powtarzających się pytań.

WOMANIZER A SONA LELO?

Różnica wcale nie jest trudna do wyjaśnienia. Działanie womanizera opiera się na klasyce, czyli zasysaniu łechtaczki pod wpływem fal ciśnienia. Gadżet wprawia jednocześnie łechtaczkę w lekkie drgania, których intensywność bez problemu możemy dostosować do swoich upodobań za pomocą ławo wyczuwalnego panelu sterowania. Nie mamy jednak opcji ustawienia trybu – tę możliwość oferuje za to Sona.

Sona Lelo w przeciwieństwie do fal powietrza wykorzystuje fale dźwiękowe, dlatego nazywa się ją masażerem sonicznym.  Najważniejsza różnica jest więc taka, że dźwięk rozchodzi się głębiej w ciele podczas, gdy fale ciśnienia pieszczą clitoris tylko od zewnątrz. Sona dostarcza o 75% głębszych pulsacji i działa także na wewnętrzne partie kobiecości.

Działanie Sony idealnie opisuje Proseksualna:

„Otóż Sona, jak już zapowiedziałam wcześniej, nie ssie łechtaczki, a uderza w nią soniczną (gonioną przez wiatr i spienioną) falą. Kiedy dysza gadżetu okala łechtaczkę, Sona, zamiast zasysać powietrze, przenosi drgania wewnętrznej membrany na clitoris, co przypomina delikatne tąpnięcia wykonywane w szybkim tempie, ale wykonywane czymś nienamacalnym. I jest to zdecydowanie nowe, na dodatek bardzo interesujące doznanie.”

Warto też dodać, że soniczna stymulacja jest intensywniejsza od tej, jakiej dostarcza Womanizer. Dlatego osobiście preferuję niemiecki gadżet (Womanizer), który jest lepiej dopasowany do potrzeb i możliwości mojej łechtaczki.

JAKIE SĄ ZALETY WOMANIZERA?

– bardzo intensywne i oszałamiające orgazmy, których nigdy wcześniej nie były moim udziałem. Womanizer otworzył mnie na zupełnie inny świat łechtaczkowych doznań,

– jest bardzo wygodny, szczególnie mój ulubiony model W500, który idealnie leży w dłoni i nie wysuwa się w trakcie zabawy,

– oferuje osiem poziomów mocy, ale mi wystarczają trzy pierwsze. Pozostałe testuję na swojej kochance ;),

– bateria trzyma niesamowicie długo! Od kiedy mam bezdotykowy masażer, czyli od niemal dwóch lat, ładowałam go zaledwie kilka razy. Oczywiście zgubiłam ładowarkę, ale wlot pasuje też do mojej telefonicznej ładowarki, więc problem z głowy!

– Gadżet jest hipoalergiczny, z wymiennymi kapturkami, które łatwo zdjąć i umyć,

– Womanizer jest po prostu przepiękny, szczególnie wersja Magenta i Black/Gold.

JAKIE SĄ ZALETY SONY LELO?

– uczucie głębokiej stymulacji, rozchodzącej się przyjemną falą także wewnątrz ciała – w końcu fale dźwiękowe docierają głębiej, także do ukrytych wewnątrz ciała partii łechtaczki,

– możliwość regulowania nie tylko poziomów, ale też trybów stymulacji,

– Sona jest wodoodporna! Możesz cieszyć się nią w wannie, jacuzzi czy pod prysznicem bez obaw o uszkodzenie napędu,

– wygląd! Sona bije na głowę wszelkie inne stymulatory zasysające swoim eleganckim designem. W końcu marka Lelo słynie gadżetów, które wyglądają jak małe dzieła sztuki,

– jest w miarę cichy, jak na gadżety wyposażone w system ssący.

Który model wybrać? Powiedziałabym – i ten, i ten. Dlatego, że oba gadżety działają na innej zasadzie. Dostarczają podobnych wrażeń, ale jednak zupełnie odmiennych. Ciężko to wytłumaczyć, lepiej przetestować na własnej skórze 😉

Jeśli masz jakieś pytania dotyczące gadżetów zasysających, pisz śmiało!

Sprawdź też!

Dodaj komentarz