Różdżka Calexotics Estim Petite Wand Impulse

Estim Petite Wand Impulse od Calexotics jest w rzeczy samej petite, ale niezależnie od tego, czy ktoś wyznaje zasadę rozmiaru mającego znaczenie czy też wręcz przeciwnie, to śliczne maleństwo zwraca uwagę licznymi innymi zaletami. Małe rozmiary zresztą nie muszą być wcale wadą, gwarantują bowiem dyskrecję i poręczność.

Producent zachwala Petite Wand jako idealny gadżet do zabrania w podróż i rzeczywiście, bez problemu zmieści się ona do torebki, nie zajmie wiele miejsca w bagażu, jest bardzo lekka i dość cicha. Ale sprawdzi się też we własnej sypialni, w łazience, gdzie tylko wyobraźnia podpowie. Calexotics najwyraźniej postawiło sobie za cel, żeby elektrostymulację wyprowadzić z mrocznego lochu, a efekt tych starań szczęśliwie okazał się satysfakcjonujący.

Pierwsze wrażenia

Zaletą, która w pierwszej kolejności rzuca się w oczy jest wygląd. Gadżet jest niewielki, ale bardzo zgrabny. Wyróżnia się kolorem – niby kolejne marki przyzwyczaiły nas do kolejnych odcieni różu i fioletu, ale raczej albo pastelowych, albo jaskrawych. Tutaj mamy fiolet, ale wyjątkowo piękny, głęboki, wpadający w kobalt, estetycznie satysfakcjonujący, zwłaszcza w połączeniu ze złotymi panelami przywodzącymi na myśl niemal biżuternyjne wrażenia. Zabawka dobrze leży w dłoni, a silikon, z którego ją wykonano jest niesamowicie przyjemny w dotyku. Brakuje mu nieco tej mięsistości, cechującej chociażby produkty od Fun Fuctory, jednak jedwabiście gładka powierzchnia, sama w sobie przyjemnie zmysłowa w obcowaniu z nią, w pełni to wynagradza. Nie ma też skłonności do łapania na siebie kurzu i paprochów, co dla mnie stanowi dodatkowy plus. Czy ma zatem minusy? Trudno uchwycić zabawkę naprawdę stabilnie, zwłaszcza w nieco już drżącej dłoni, ze względu na te niewielkie rozmiary i fakt, że cudownie gładki silikon z połączeniu z lubrykantem robi się zwyczajnie śliski. Z tego powodu może okazać się poręczniejsza dla osób mających raczej małe dłonie.

W kwestiach formalnych warto wspomnieć, że Estim Petite Wand jest całkowicie wododporna (chociaż należy pamiętać, że funkcja elektrostymulacji nie nadaje się, by korzystać z niej pod wodą!). Co prawda nie ładuje się przez magnetyczną ładowarkę, ale port zasilający jest naprawdę dobrze zabezpieczony. Tak dobrze, że mógłbym przegapić, gdzie właściwie się znajduje, gdybym nie miał wcześniej kontaktu z gadżetami tej marki. Nawet jeśli ktoś nie ma zamiaru zabierać jej do wanny, wodoodporność sprawia, że jest znacznie łatwiejsza w czyszczeniu. To dodatkowy plus, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że impulsy elektryczne nie działają, jeśli zabawkę ubierze się w prezerwatywę.

Gwóźdź programu

Pozachwycawszy się nad urodą i funkcjonalnością gadżetu, pora przejść do tych funkcji, które mogą okazać się najbardziej elektryzujące. Różdżka wyposażona została w siedem trybów wibracji i pięć poziomów elektrostymulacji, sterowanych osobnymi przyciskami. Dla formalności dodać należy, że przyciski właściwie są trzy. Jeden służy wyłącznie do odpalania gadżetu, można powiedzieć, w stan gotowości. Wibracje i impulsy uruchamia się osobno, gdy Petit Wand jest już włączona, nie ma więc ryzyka, że przypadkowo i znienacka zostanie się pokąsanym prądem. Do kąsania przejdę jednak za moment, zaczynając od wibracji, ostatecznie mamy tutaj do czynienia z wibratorem.

Programów wibracji Estim Petite Wand ma, jako się rzekło, siedem. Mogłoby się wydawać wystarczająco, by każdy znalazł coś dla siebie. Ja jednak nie przepadam za stymulacją o zmiennym i nieregularnym rytmie, więc mogłoby dla mnie istnieć jedynie te, które zapewniają stałe wibracje, a którym można jedynie zmieniać intensywność. Takie programy mamy tutaj trzy, ale trzeba przyznać, że nawet najmocniejszy nie daje porządnego kopa. Wibracje nie są szczególnie głębokie, ani szczególnie mocne. Owszem, potrafią być przyjemne, zwłaszcza że uniwersalny kształt Różdżki ze ściętą końcówką dobrze sprawdza się przy stymulacji całego ciała, tak na zewnątrz jak i wewnątrz. Nie jest to jednak jeden z tych gadżetów, którymi można wycisnąć z siebie orgazm w kilka chwil. Zdecydowanie lepiej sprawdza się na powolne i niespieszne sesje, by stymulować i drażnić zanim przejdzie się do dania głównego, jakim jest elektrostymulacja.

Elektrostymulacja to coś, co fascynowało mnie od dłuższego czasu, a po Estim Petite Wand sięgnęłam właśnie po to, by z tego typu wrażeniami zapoznać się bliższej. Okazały się nie do końca zgodne z moimi wyobrażeniami, chociaż niewątpliwie interesujące. Lubię intensywną stymulację, wydawało mi się więc, że będzie coś w sam raz dla mnie. Stymulacja, którą zapewniła mi Różdżka od Calexotics okazała się jednak nie tyle intensywna, co… specyficzna. Bodziec, jaki serwuje zabawka przypomina nieco ukłucia, daje też wrażenie gorąca… I nie jest do końca tym, czego bym oczekiwał. Nie odczułem również, by oddziaływała na skurcze mięśni, co jednak wynika prawdopodobnie z faktu, że nie dobrnąłem do wyższych poziomów mocy, ponieważ okazało się, że to dla mnie po prostu za dużo. Mimo tego, jestem w stanie stwierdzić, że poziomy początkowe, zwłaszcza pierwszy, są całkiem delikatnie, więc, abstrahując od mojej jak się okazało dużej wrażliwości na ten bodziec, nie trzeba się ich bać. Zobrazuję, jak bardzo jest to kwestia osobnicza na przykładzie. Przy pierwszej próbie, można rzecz – na sucho, w ręce, pierwszy poziom był delikatny, ale dla mnie wyraźnie wyczuwalny. Za to moja partnerka wzięła odpalony gadżet w dłoń i zapytała, czy w ogóle jest włączony. Poczuła cokolwiek dopiero na poziomie drugim.

Możliwie, że to właśnie z tego powodu te same bodźce, dla mnie nieco za mocne, sprawdziły się znacznie lepiej właśnie u mojej partnerki, która wrażenia z użycia Petit Wand w jej zasadniczej funkcji znajduje jako znacznie bardziej przyjemne. Jest to jednak przyjemność osobliwa, niejednoznaczna i wcale nie tak prosta w odbiorze. Zdecydowanie najlepiej działa, gdy jest się już mocno podnieconym, a elektryczne impulsy stanowią punkt kulminacyjny erotycznej sesji. Z powodzeniem można też stosować je jako karę w zabawach o bardziej kinkowym charakterze. Dzięki temu, ów ładny i poręczny gadżet, chociaż nie całkiem zgodny z oczekiwaniami, znajdzie jeszcze zastosowanie w moim życiu erotycznym.

Podsumowanie

Gdybym miał orzec, dla kogo jest Estim Petite Wand Impulse, udzieliłbym kilku odpowiedzi. Po pierwsze dla osób, które wiedzą już, że lubią elektrostymulację. A także dla tych, które jeszcze nie wiedzą czy lubią i chciałyby spróbować. Dla tych, którzy boją się, że będzie za mocno i dla tych, którzy chcieliby, żeby było mocno. Dla tych, którzy szukają czegoś estetycznego i jakościowego. Dla eksperymentujących i głodnych nowych wrażeń. Dla osób, które mają kinkowe ciągoty, ale nie lubią estetyki lochu. Okazuje się bowiem, że jest to gadżet zaskakująco uniwersalny.

Czy jestem z niego zadowolony? W ostatecznym rozrachunku, owszem. Wibracje są nieco za słabe, ale to jestem w stanie wybaczyć zabawce, której zasadnicza funkcja polega na czymś innym. Elektrostymulacja okazała się nie tym, czego oczekiwałem, ale możliwie, że będę eksperymentować dalej. Niewątpliwie jednak znajdę dla tak ładnego i wysokiej jakości gadżetu kilka zastosowań i będę nim cieszyć nie tylko oczy.

Sprawdź też!

Dodaj komentarz