Tylko chwilę spędziłam dziś patrząc na ogród. Zwykle robię to dłużej, ale dziś coś mnie zaczęło niepokoić. Chodziłam na boso w krótkim szlafroku, było w miarę ciepło i zapowiadał się bardzo gorący, niedzielny dzień. Podlewałam wszystkie rośliny, mówiąc wierszyki do krzaków z pomidorami. Stanęłam na chwilę i dotarło do mnie, że nadal nie mam sklejonych pieprzonych leżaków, tym samym znajdując źródło niepokoju. Już dawno temu nauczyłam się, że nie muszę wszystkiego robić sama. Myślałam chwilę kogo poprosić o pomoc. Początkowo zastanawiałam się nad kolegą, dla odmiany chciałam z kimś porozmawiać. Po dłuższym zastanowieniu uznałam, że nie chce mi się dzisiaj wdawać w merytoryczne gadki o życiu i lepiej mieć naprawione leżaki najmniejszym kosztem. Napisałam do niego, żeby się zebrał i przyjechał. Kokieteryjnie – jak to on – napisał, że jak znajdzie czas to wpadnie. Był u mnie w niecałą godzinę z klejem i koszulką na zmianę.
Otworzyłam drzwi w samej bieliźnie, trzymając zmrożoną wodę. Temperatura powietrza sprawiała, że ledwo dało się oddychać. Poszedł za mną, próbując dotknąć moich pośladków. Nie musiałam nawet patrzeć na jego spodnie, bo już był w nich ogień. Wyjaśniłam w trzech zdaniach o co chodzi, przyniosłam mu szklankę wody, a sama poszłam wziąć prysznic. Bez pośpiechu napawałam się każdą chłodną kroplą opadającą na moje ciało. Słyszałam cichy soul w głośnikach i lekkie trzaski drewnianych leżaków. Zapomniałam, że dziś dzień bańki chińskiej, mój prysznic przedłużył się o 20 minut. Nie zrobiło to na nim wrażenia, ponieważ siedział na podłodze całkowicie oddany pracy. Czego nie robi się dla takiej kobiety jak ja.
Położyłam się naga w hamaku naprzeciwko. Spojrzał się na mnie kusząco, nie było w tej scenie teatralnego ukłucia w palec z podniecenia. Doskonale widział jak wyglądam, a ja widziałam jak to na niego działa i żadne z nas już nie musiało udowadniać swojej seksualności. Ręką zaczęłam pieścić nabrzmiałe przed miesiączką piersi. Uwielbiam ten czas w miesiącu, kiedy moje libido skacze jak oszalałe a cycki są potężne i spragnione pieszczot. Leżałam tak nago, lekko wiłam się w hamaku, on nadal sklejał leżaki. Przymknęłam oczy, kiedy moja ręką zsunęła się po brzuchu w stronę cipki. Zawsze kręciło mnie zabawianie się przy nim, patrzył na mnie tak łapczywie, przeszywał wzrokiem. Nagle owładnięta rozkoszą, przestałam słyszeć leżaki uderzające o podłogę i padł na mnie cień. On nagi stał nade mną ze sterczącą pałą. Nie przestałam się pieścić.
Początkowo pomyślałam, że na hamaku jeszcze tego nie robiliśmy, bo rzadko jest w moim domu, ale czemu nie. Zmieniłam jednak zdanie i skinieniem głowy pokazałam mu, że ma zacząć się nim bawić. Zaczął. Pomału, wpatrzony we mnie jak sęp w padlinę, zmieniał wyraz twarzy. Buzia stała się bardziej napięta, pierwsze krople potu pojawiły się na czole. Moja ręka coraz intensywniej pracowała nad moją rozkoszą. Nie chciałam zamykać oczu, by móc podziwiać jego męskość – wiem, że go to kręci. Pieszcząc oba sutki na zmianę wtykałam palce głęboko w cipkę, nawilżając ją sobie. Nie słyszał moich szeptów, zatracił się zupełnie w masturbacji, nadal patrzył na mnie, ale już wściekłym wzrokiem. Walił mocniej i mocniej i nabrzmiał maxymalnie, ledwo stał na nogach, nie dotykał mnie. Nie przestawałam pocierać palcami, trafiając idealnie w swój punkt g. Miednica wariowała mi na boki, nadchodziła trzecia faza. Znam swoje sygnały i gesty, byłam chwilę przed wybuchem. Jest gentelmenem, zaczekał na mnie, spuścił mi się na cycki, kiedy dochodziłam wygięta, niemal lecąca z hamaka. Podał mi papier, wodę i wrócił do sklejania leżaków.
Wieczorem zachodzące słońce otuliło mi twarz po wejściu do ogrodu. Pijąc zieloną herbatę podziwiałam pomarańczowe słońce w zachodzie. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Przyszła moje koleżanka, zupełnie zapomniałam, że zaprosiłam ją na pogaduszki i pierdolety.
- Co zrobiłaś z tymi leżakami?
- Skleiłam.
- A od kiedy Ty sama robisz takie rzeczy? – Zapytała i usiadła w hamaku.