Czasem jest trudno

Opowiem jedną z historii z zachowaniem specyficznego języka, tak więc, pardon-my-french, ale tak się w tym środowisku mówiło.

Jest 4 albo coś w tych okolicach. Jestem spizgany, ale jeszcze ogarniam rzeczywistość. Zalegam na kanapie, chociaż nadal powinienem pilnować baru. Po całym dniu napierdalają mnie nogi. Muszę odpocząć. Szczególnie, że w lokalu już praktycznie sami znajomi. Równie najebani i naćpani, ale nic złego mi chyba nie wywiną. Poza tym, mam ich na oku, jak się trochę wyciągnę.
Wchodzi Anka. Widzę od razu, że też nie jest zbyt trzeźwa i chyba wiem, o co jej dzisiaj chodzi. Spotykaliśmy się, jak miała męża. Teraz po rozwodzie ma faceta, a jednak nadal ma do mnie słabość, choć rzadziej się to zdarza. A ja mam słabość do Anki i generalnie do zajętych kobiet. Wiecie, coś jak James kurwa Bond w Casino Royale. Rozmawiają z Vesper w samochodzie, ona ma focha, że w ramach przykrywki muszą udawać parę i spędzić noc w tym samym pokoju, a on jej na to – nie bój nic, nie jesteś w moim typie. Ona mu drwiąco – co kurwa, jestem dla ciebie za bystra? A James na to – nie, singielka.
Oczywiście z Bondem to ja mam tyle wspólnego, co minister Ziobro. Z drugiej strony mama opowiadała kiedyś, że jak miałem parę lat i nauczyłem się już mówić, to każdej napotkanej osobie ostrzegawczo komunikowałem – Rafał Nowak naziwam. Tak więc wiecie…
Zajęte kobiety to pewnie jakaś forma asekuracji, a z drugiej strony czasem za chuja nie masz wpływu na to, kim się zauroczysz.
Anka siada koło mnie na kanapie.
Ostatnim razem jak tak przyszła, byłem akurat trzeźwy, zmęczony i trochę podkurwiony. Wszyscy już wyszli, ja zbierałem puste szkło, a ona z szelmowskim uśmieszkiem zbliżyła się do mnie i próbowała pocałować. Nic z tego – uwolniłem się delikatnie z przytulenia – znowu będziesz mi kurwa następnego dnia napierdalać wiadomości w stylu „co ja znowu zrobiłam, przecież ja go kocham, no ale ostatnio w ogóle nie ma seksu, nie wiem dlaczego”. Nie chcę kolejny raz tego przeżywać. Jedziesz do domu.
Tym razem jest inaczej. Alkohol robi swoje. Mówię jej – wiesz, dziś nie będę taki rozsądny. Wiem. Tym razem mnie przelecisz – odpowiada.
Moje ręce wędrują delikatnie tu i tam. Anki również. Rośnie ciśnienie, oddechy przyspieszają. Jest tylko jeden problem. Znajomi nie bardzo kwapią się do wyjścia. I nie ma się kurwa czemu dziwić. Po tym miksie mdma z amfetaminą nikomu nie spieszy się do chaty. Przynoszę coś do picia. Sytuacja robi się nieco kłopotliwa. Chemia zaczyna opadać, napięcie powoli gaśnie. Chyba jednak już pojadę – nieco bez przekonania rzuca Anka.
Biorę ją za rękę. Mijamy znajomych, którzy nawet nie zwracają na nas uwagi, mijamy bar i trafiamy na zaplecze. Kurewsko mało romantyczne miejsce. Zimne i brzydkie. Nas już to jednak mało obchodzi. Anka klęka i rozpina mi spodnie. Stęskniłam się za twoim kutasem – rzuca już mocno podjarana. Ja próbuję wymacać włącznik światła. W każdej chwili może ktoś tu wejść, choć raczej nie ma powodu, bo o tej porze nikt się już nie pierdoli z konspiracją i kreski jadą regularnie na barze, popijane tequilą.
Jest cudownie. Dawno nikt mi nie robił ustami. Nie wiem czemu, bo zawsze miałem szczęście do autentycznych amatorek robienia loda. Nie inaczej było z Anką, która już na samym początku naszej znajomości zadeklarowała przynależność do tego zacnego klubu.
Robię jednak coś pozornie absurdalnego. Przerywam jej i podnoszę do góry. Są przecież ważniejsze rzeczy. Stęskniłem się bardzo za jej cipką.
Teraz ja nerwowo walczę z zamkiem jej spodni, odwracam ją i mega powoli ściągam majtki z wypiętego tyłka, rozkoszując się sceną wszystkimi zmysłami oprócz wzroku. Jestem. Witam się czule, poruszając się raczej powoli. Choć okoliczności sugerują szybkie, zwierzęce rżnięcie, ja kurwa zaczynam zgrywać romantyka, co powoli irytuje Ankę i chyba mnie samego. Może jednak po prostu w tym momencie tego potrzebuję. Namiastki bliskości, która ostatnio jest deficytowym towarem. Pierdolony, emocjonalny egoista.
Narasta zgrzyt w tej perfekcyjnie rozegranej scence, która mogłaby spokojnie zagościć w soczystym pornolu. Nic już z tego nie będzie. Kompletnie nie rozumiem, co tu się właściwie stało. Ubieramy się. Zapalam światło.
Ponownie nikt nie zwraca na nas uwagi, kiedy wychodzimy z zaplecza. Chyba ktoś jeszcze przyszedł, bo na barze pojawiły się piguły i kreski czegoś nowego, białego. Korzystam. Mam jeszcze przez chwilę Ankę w polu widzenia. Rozmawia z kimś przy wyjściu. Piguła popita gównianym toastem. Nie ma już Anki. Jest za to dużo wódki i innego świństwa, i coraz mniej myślenia.

Sprawdź też!

Dodaj komentarz