Jeśli jesteś mężczyzną i pomyślałeś „bo na koniec fajnie pluje na Ciebie taki jednooki wąż” to tym bardziej powinieneś to przeczytać. Jak nie pomyślałeś to też. Albo jak nie jesteś mężczyzną. Albo w ogóle nie utożsamiasz się z płcią. Przeczytaj to, do cholery!
Słowem wstępu, piszę to dłońmi i żaden kaktus nie obija się o klawiaturę. Widzę co piszę, więc jeszcze nie oślepłem. Co prawda Jezus ze mną nie rozmawia, ale lekarze mówią że to świetnie, a nie że się obraził. Zgodnie z tym co wymyślają wielcy bajkopisarze pseudo-sex-edu, wszystkie te rzeczy powinny mi się przytrafić, bo czasem przybiję piątkę z Fredem w autoromantycznym tete-at-tete.
Niektórzy powiedzieliby: „LABOGA I ON TAK O TYM MÓWI? TAK PUBLICZNIE? TFU SZARAŃCZA ZARAZA SKAŻENIE”, a jak zwykł ripostować to mój dobry kumpel „Co? Że oddycham też mam się wstydzić?”
No właśnie, masturbacja to rzecz normalna, bo chyba sami najlepiej wiecie co trzeba ze sobą zrobić, żeby radości stało się zadość. A jak nie wiecie, to powinniście zacząć to robić, choćby z czystej empirycznej ciekawości. Potraktujcie to jak myśl oświecenia na wyciągnięcie ręki. I to dosłownie, nie dalej.
Oprócz tych oczywistych truizmów wyżej, masturbować się warto też z tego samego powodu, z którego Wasi wujkowie przepijają wódkę do obiadu w niedzielę – DLA ZDROWOTNOŚCI! Zarówno psychicznej, jak i fizycznej.
PO PIERWSZE
Masturbacja pozwala Ci poznać własne ciało.
Dosłownie. Wiem, ze wspominałem już o empirycznej myśli oświeceniowej, ale pozwólcie mi poprzeć to przykładem. Wyobrażacie sobie że w sytuacji podbramkowej Wasz nowy partner pyta „Co lubisz?”, a Wy na to „Yyyyyyyy… Yerba Mate i szachy?”. No właśnie. Idźcie się dotykać.
PO DRUGIE
Masturbacja jest dobra dla ciała
Poważnie, to jak medyczna marihuana, poprawia zdrowie sercowo-naczyniowe i obniża ryzyko cukrzycy typu 2. Idźcie więc do łóżka sami ze sobą! A jak nie możecie w nim spać, to masturbacja jest też naturalnym remedium i na to.
PO TRZECIE
Masturbacja jest dobra dla umysłu
Jeśli dokuczają Wam zwiększone poziomy kortyzolu, zwalczcie je wyrzutem hormonów szczęścia! Dla humanistów – Gdy się dotykasz, na stres się zamykasz! Nic dodać, nic ująć.
No dobra, tutaj powinniśmy na momencik przystanąć, żeby wywindować moją wiarygodność. No bo bez naukowych faktów to jak to brzmi – że jakiś facet z Internetu każe się wszystkim dotykać? Jak przeciętna dyskusja w komentarzach. Zapnijcie więc pasy i wyciągnijcie karteczki, przypomnimy sobie trochę faktów z ogólniaka.
Po orgazmie, w mózgu następuje wyrzut serotoniny i endorfin. Serotonina odpowiada za regulowanie nastroju i temperatury ciała, oraz bierze udział w produkcji melatoniny (która reguluje cykl dobowy, a którą cierpiący na bezsenność znają jako „moje tabletki”). Tak więc, to dzięki serotoninie czujemy podczas orgazmu przyjemność i spokój.
Pomocne są także endorfiny, znane także pod nazwą „hormonu szczęścia”. Oprócz oczywistych skutków produkcji wyżej wspomnianego przez organizm, warto nadmienić że endorfiny działają jak naturalny opiat – uśmierzają ból. Badacze sugerują, że ich siła działania jest nawet do 20 razy większa niż w niektórych tabletkach przeciwbólowych. Jeśli więc „dziś boli Was głowa” to i tak spróbujcie, choćby sami ze sobą! To także użyteczna informacja dla Pań cierpiących na bolesne skurcze menstruacyjne…
Oczywiście jeśli macie partnera, choćby stricte seksualnego, możecie oddać władanie orgazmem w jego/jej ręce (no, wiecie co mam na myśli), ale jak nie są pod ręką to przybijcie sobie piątkę! (Wow, warstwy.)
Mówiłem już, że nikt nie zna Waszych ciał lepiej niż Wy sami. Jednak ten aksjomat również stwarza okazję do popracowania nad sobą w kwestii działań autoerotycznych. Dobra, koniec z profesorowaniem, przejdźmy do meritum. Samego siebie trudno jest się wstydzić, a jeśli już wstydzicie się absolutnie wszystkich, włączając w to swoją skromną osobę, to najłatwiej taki wstyd przełamać. To znacznie upraszcza odkrywanie nowych doznań – tych które pokochacie, i tych których nie możecie znieść. Oczywiście nie wszystkiego odważycie się spróbować nawet sami ze sobą, ale chyba najlepiej znacie też swoje własne limity. Na sam koniec podzielcie się nowymi naukami płynącymi z doświadczeń z Waszymi partnerami, a następnie cieszcie się z niewyobrażalnej poprawy jakości życia seksualnego. Profit made.
Jak wszystko co ma swoją listę zalet, masturbacja ma też… A nie… Czekajcie… Masturbacja nie ma wad!
No, chyba że publiczna – aresztowanie bowiem przyjmuję za wadę. Niemniej jednak nie dostaniecie zeza, wasze dłonie nie porosną gęstym włosiem, a genitalia Wam nie uschną, nie odpadną, ani nie zarosną. Jak nie używacie zewnętrznego nawilżenia to trochę się co najwyżej obetrą. No, już! Idźcie się pieprzyć.