Tam sięgaj

Spójrz na mnie, no kurwa mać!

Stała w tych żenująco wiszących podwiązkach od dobrych dziesięciu minut. Ciśnienie z niej zeszło, wszystko z niej zeszło. Tylko wpijające się w uda pończochy – nie, choć miały zniknąć w pierwszej kolejności. W sumie, całe szczęście, że nie zainwestowała w nic bardziej wykwintnego. I tak przegrałaby z kolejnym meczem, rozgrywką; nie wiedziała zresztą, jak te onlajnowe gówna nazwać. A on nawet nie ściągnął słuchawek.
Podeszła do lodówki, chwyciła za dyskontową wersję prosecco i postanowiła, że zrealizuje swój genialny scenariusz, siedzący w jej głowie od kilku dni. Nawet gdyby miała poprosić o pomoc sąsiada. Albo zrobić to sama…

(…) Nic nowego
Dokończyła myśl na głos, jak na złość wywołując go z tej jego ciemni. Przeszkadzał jej samą swoją obecnością. Spojrzał na nią niedbale, podszedł do lodówki i wyciągnął z niej piwo.

– Co Ty robisz?

– Naczynia zmywam!

– Co Ty robisz, fuuuuj!


Zrobiła to jeszcze raz: tym razem haust był głębszy, a całość, jeszcze wolniej wypluła na swoje piersi. W zasadzie nie wypluła, tylko otworzyła usta, pozwalając rozlać się temu taniemu świństwu na swoich piersiach.

– Poważnie się pytam, co Ty robisz?

Postanowiła nie zwracać na niego uwagi. Siedziała niedbale, machając kieliszkiem nad piersiami. Naprawdę, czekała, aż ponownie zniknie w swojej norce. Wzięła mały łyczek, po czym bardzo wolno wypluła całą jego zawartość.

– Uwalisz całą kanapę!

Ohoho, komuś skoczyło ciśnienie. W końcu. Jego rozczochrany czerep nadal otulony był koroną ze słuchawek, które w wyrazie najwyższego uznania czasami odchylał, pojedynczo, rzecz jasna. Tym razem odgiął tylko mikrofon i to jeszcze w tak niedorzecznym kierunku, że gdyby patrzyła na niego dłużej, wyschłaby całkowicie.
Wstała niespiesznie, kompletnie nie zwracając na niego uwagi. Podeszła do lodówki, minęła go, celowo – nie dotykając choćby najkrótszym włosem na przedramieniu. Schyliła się do zamrażalki i wyciągnęła z niej worek z lodem. Chwyciła go zębami i na czworaka, niespiesznie, wróciła na ulepioną sofę. Rozłożyła się na niej bezwstydnie, wysypując całą zawartość zmrożonej zdobyczy na swój tułów.
Nie był to najmądrzejszy pomysł, ale dla chwilowego cierpienia – warto było. Nie musiała sobie nawet wyobrażać efektu, jaki wywołał na jedynym widzu. Jęk nie był teatralnie podkolorowany, a reakcja na zimno zmysłowo wygięła jej ciało w spazmatycznym geście.
Odłożył piwo na kuchenny blat, oparł się o niego i zaczął sam sobą bawić. Zaczęli stękać w tym samy tempie, nie odrywając od siebie oczu. Ona, z palcami w cipce i lodem drażniącym do szaleństwa sutki, on, już bez słuchawek, z ręką bezczelnie rozrywającą szwy bokserek. On – w stałym rytmie, ona w totalnym chaosie i już dwoma kostkami mrożącymi łechtaczkę i nabrzmiałe wargi.
Trochę się poślizgnął w kałuży z ciągle kapiącego worka po lodzie, spiesząc w jej kierunku. Chwycił ją mocno za kostkę i sprawnym ruchem przyciągnął do siebie. Patrzył na nią przez chwilę z tak wkurwioną miną – była przekonana, że za chwilę usłyszy wywód na temat nieodpowiedzialnego postępowania z odpadami w ich wspólnym m2. Zamiast tego mruknął głośniej i zniknął z językiem między jej udami. Nie spieszył się, przerywał pieszczoty, żeby po chwili z jeszcze głębiej moczyć końcówkę narzędzia przeważnie służącego do opierdolu w jej ciepłym wnętrzu. Zatopiła ręce w jego posklejanych od potu włosach i napięciem palców podpowiadała najdoskonalszy rytm. Próbowała wysapać, żeby nie przerywał, ale on w tym samym momencie chwycił jedną dłonią jej nadgarstki, szarpnął boleśnie, przekładając je nad jej głowę, drugą dłonią szamocząc się z rozporkiem. Wszedł w nią mocno, rozrywając od środka tak, że chyba na chwilę straciła przytomność. Doszedł w niej bardzo szybko. Dreszcze przechodziły oboje jeszcze przez chwilę.

Pomrukując z zadowolenia oparł brodę o jej mostek, badając skalę sukcesu i dokończył ją ręką.

– Posprzątam ten syf, jeśli dojdziesz raz jeszcze, sama. Będę patrzył uważnie.

Spojrzy na nią, no kurwa mać…

Sprawdź też!

Dodaj komentarz