– Uklęknij przede mną i ładnie się wypnij – powiedział, gdy przekroczyliśmy prób sypialni, w której miała na mnie czekać świąteczna niespodzianka. Od razu wiedziałam, że coś knuje, przez cały wieczór wigilijny uśmiechał się do mnie zbyt tajemniczo i zbyt perwersyjnie tym swoim uśmiechem, który zawsze zapowiada, że będzie niegrzecznie.
– Mikołaj przyniósł Ci w tym roku coś wyjątkowego… – szeptał mi na ucho, zamykając za nami drzwi. – Ale zanim otrzymasz swój prezent, masz jeszcze jedno zadanie od Świętego. Kazał mi zrobić Ci ostatni ważny test, który przesądzi o tym, czy naprawdę zasługujesz na ten podarunek. Bo wiesz… podobno tylko te najbardziej niegrzeczne dziewczynki zasługują na diamenty…
Każde jego słowo wwiercało się w moją głowę, echem odbijając się w każdej komórce ciała. Przechodziły mnie dreszcze, czułam jak spowija mnie gęsia skórka, a łechtaczka zaczyna puchnąć. Wszystko potęgował fakt, że jeden ze zmysłów miałam wyłączony, by móc skupić się na wszystkich pozostałych – na barwie jego głosu, na zapachu świec i woni jego perfum, na dotyku jego ciała tuż za mną, mocno przywierającego do moich bioder i szyi…
Gdy zrobił krok na przód, wymuszając na mnie bym zrobiła to samo, poczułam przed sobą krawędź łóżka. Zrobiłam więc posłusznie co kazał, klękając na miękkim materacu i odsłaniając pupę opiętą w cienkie czarne rajstopki, na której nie było majteczek… Taki był Jego dzisiejszy, świąteczny rozkaz… I może kolejny sposób na udowodnienie, że zasłużyłam na swój niegrzeczny podarunek?
– Ponieważ chciałaś dostać biżuterię, sprawiłem Ci coś z diamentem… – mówił dopierając się już do rajstop. Sekunda i było po nich, ich strzępy zwisały mi na udach. Dźwięk rozrywanego materiału przeciął ciszę, zapowiadając koniec grzeczności na ten wieczór… Poczułam jak coś chłodnego muska mój pośladek, a ponieważ miałam związane oczy, mogłam zdać się tylko na zmysł dotyku. Chłód podpowiadał, że to metal lub lekko zmrożone szkło.
Za chwilę jego język penetrował moją tylną dziurkę. Zaskoczył mnie tym. Spodziewałam się soczystej minetki, bo mój tyłek zarezerwowany był na wyjątkowe okazje… Ale zaraz, przecież to była wyjątkowa okazja. Cieszył się z tego prezentu już od poprzedniego poniedziałku, gdy kurier zawitał do naszych drzwi. Moja ciekawość tego, co dostanę i narastające zniecierpliwienie tym kiedy to w końcu nastąpi kłóciło się z rozkoszą jaka zalewała wypięty tyłeczek. I wtedy zaskoczyło! Intuicyjnie wyczułam, że w mojej rozochoconej pupce wyląduje za chwilę coś twardego… chłodnego… i z pewnością nie będzie to jego penis. Intuicja mnie nie myliła. Na początku delikatnie masował mi nim otworek, by za chwilę wcisnąć mi w pupę ten mały stalowy koreczek, który oglądaliśmy razem na początku grudnia…
Byłam zakochana w tym korku już od kilku miesięcy, więc gdy tylko pojawił się jako nowość w ofercie Luli Pink od razu pokazałam go mojego świętemu Mikołajowi. „Wiesz, zawsze marzyłam o analnym koreczku z diamencikiem. W tym gadżecie jest coś niesamowicie podniecającego – nie tylko rozkoszne wypełnienie tyłeczka, ale też świadomość jak pięknie pupka wygląda przyozdobiona w ten sposób” – mówiłam mu, by podziałać na wyobraźnię i tym samym wzbudzić w nim pragnienie posiadania stalowego pluga. Jak widać, udało się.
Upatrzyłam sobie ten plug francuskiej marki Rosebuds już w październiku, gdy spotkałam przedstawicieli firmy na targach EroFame (tutaj relacja z tej imprezy). To co oni wyrabiają ze stalą przechodzi ludzkie pojęcie! Dla mnie są mistrzami w swoim fachu – żadne inne korki analne (czy dilda, które też mają w swojej ofercie) nie wyglądają tak pięknie i nie są tak oryginalne w wykonaniu. Sami zobaczcie, wchodząc na stronę producenta – KLIK!
Marka Rosebuds uwodzi mnie nie tylko swoimi gadżetami, ale też tym, co dookoła nich – opakowanie jest tak śliczne, że postanowiłam nie pozbywać się go, tak jak innych pudełek po ero-gadżetach, które są nieestetyczne i niepraktyczne. W przypadku koreczka Rosebuds opakowanie jest dla mnie sposobem na przechowywanie gadżetu, choć marka dołącza też satynowy, elegancki pokrowiec – wykorzystam go, gdy będę potrzebowała zabrać swoją zabaweczkę gdzieś poza dom. I co ciekawe, w opakowaniu znajdziemy też elegancką, czarną szmatkę z logo marki, która ma służyć do czyszczenia gadżetu (przynajmniej tak mi się wydaje). Dbałość o klienta w każdym detalu to dla mnie wyróżnik dobrej marki – chłopaki z Rosebuds na pewno zasługują na to miano!
Korek analny Crystal Medium mogę śmiało polecić osobom początkującym w seksie analnym, ponieważ jego niewielki rozmiar spokojnie zmieści się także w dziewiczej pupce. Przy zabawkach analnych, ale także podczas anala z penisem warto korzystać z lubrykantu, który nawilży tylny otworek i ułatwi penetrację. Mi najbardziej pasuje analny żel na bazie wody Yes But marki Yes Yes, bo pomimo wodnej bazy wykazuje właściwości podobne do silikonowego nawilżacza: jest gęsty, nie wchłania się szybko i daje naprawdę solidne nawilżenie. Jednak każdy żel, który macie pod ręką będzie odpowiedni do korka Crystal Medium, gdyż ze stalą możecie łączyć lubrykanty na bazie wody i te na bazie silikonu, czy też te na olejach – pełna dowolność.
Dużą zaletą gadżetów ze stali jest też możliwość zabawy temperaturą – możecie je schłodzić lub ogrzać. Niektórym wydaje się, że stalowe gadżety będą zimne i nieprzyjemne w dotyku, co mija się z prawdą. Może tak być, ale tylko na początku, bo gdy weźmiesz gadżet do ręki i chwilę potrzymasz, stal zacznie się ocieplać od temperatury Twojego ciała.
Jednak dla mnie największą zaletą koreczka marki Rosebuds jest przepiękny diamencik, którym jest ozdobiony – sam w sobie stanowi tak elegancką, erotyczną biżuterię, że nie trzeba zakładać nic więcej, choć oczywiście w połączeniu z seksowną bielizną będzie wyglądał oszałamiająco!
Osobiście zaczynam odkrywać uroki zabawy ze stalowym plugiem podczas, gdy mój partner wypełnia mi cipkę – te orgazmiczne pulsacje, płynące i obydwu bram rozkoszy doprowadzając mnie o granic przytomności… Mój kochanek też ma z tego połączenia wiele korzyści – mówi, że w cipce robi się ciaśniej i że bardziej odczuwa fale mojego orgazmu. Nie wspominając o kuszących widokach, podczas seksu od tyłu… 😉