Hello Stranger

Podniecenie. Noc w mieście. Śnieg. Morze browarów.

Gdzie dzisiaj zaprowadzi mnie nieopanowane pożądanie. Albo pragnienie bliskości – nieważne. W tamtą poniedziałkową noc, jak i w inne podobne poniedziałkowe, piątkowe, sobotnie, jak kto woli, to nie miało żadnego znaczenia. Tak jak i znaczenia nie mają dla mnie te dni tygodnia. To pokłosie mojego młodego, freelancerskiego życia. Jak się okazało freelancerką potrafię być nie tylko w pracy. 

Tak naprawdę to wyszłam tylko na „jednego browara z przyjaciółką”. Specjalnie, żeby nie kusiło mnie zabranie kolejnego już w moim życiu „nieznajomego z baru” do siebie do domu,zabrałam ją do najmniej seksownej knajpy w mieście, gdzie w środku jara się fajki, jest jasno i zawsze siedzi ten sam starszy pan i czyta gazetę.. Może i mam tendencje do bycia ździrą, ale myśl o wskoczeniu pod stół i wzięcia do buzi sflaczałego, podstarzałego kutasa na chwilę uciszyła moje krzyczące libido. Na tyle długo, że w spokoju mogłam wysłuchać problemów mojej kumpeli z chłopakiem. Wszystko spoko, nagle typ przestaje się odzywać. Mówię, żeby do niego zadzwoniła i zapytała o chuj mu chodzi. Niedobrze mi się robi słuchając kolejnej takiej samej historii o tym, jak biedna dziewczynka czeka na telefon gościa, który nie wziął nic z ich relacji na poważnie. Przecież nic nie obiecywał. 

Żeby zmiękczyć koleżankę, zamawiam coraz więcej browarów. Podczas gdy moja towarzyszka ciągnie narzekający monolog, ja z każdym łykiem alkoholu czuje coraz większe podniecenie, jednocześnie dając jej cudowne rady o byciu w zgodzie ze sobą. Moja podzielność uwagi tego wieczoru była niesamowita. Połączenie szczerej chęci uświadomienia przyjaciółki, że to nie z nią jest coś nie tak oraz szybkie kalkulacje w głowie, jakby tu, z kim by tu pójść dziś do łóżka. Moja mocno już pijana towarzyszka decyduje się iść do domu. Widząc mój zalotny wyraz twarzy, krzyczy na mnie, że ja też wracam do domu. Zna mnie.Wie jak lubię kończyć wieczory na mieście. Całuje ją czule w usta i obiecuję, że nie zrobię nic głupiego. Odprowadzam ją na przystanek i proszę, żeby zadzwoniła jak dojedzie. Papa, będę grzeczna. 

Robię sobie spacer po zimnym centrum mojego miasta. Podnoszę głowę do góry, pozwalając, żeby płatki chłodnego śniegu orzeźwiły moją rozpaloną od alkoholu twarz. Szukam w torebce papierosów. Dłonią napotykam luźno walające się prezerwatywy. Dotykam plastiku i próbuję wyczuć w środku delikatnego kondoma. Lubię ten dotyk. Wyjmując pustą paczkę fajek, klnę pod nosem, że znowu wypaliłam za dużo. Rozglądam się dookoła. Znalazłam się pod jednym z tych bardziej luksusowych hoteli w mieście, który ciągnie się do nieba, przechowując w sobie, na najwyższych piętrach z najlepszym widokiem, zmęczonych biznesmenów. 

Pod hotelem stoi on. Pali fajkę. Z daleka nie widzę, jak wygląda. Widzę tylko zarys blond zarostu i wysoką, umięśnioną sylwetkę. Podchodzę przyjrzeć się z bliska. Nie mam hamulców. Idę tam jak taran, w głębi duszy wiedząc, że nie poproszę tylko o papierosa.

Zauważa mnie i obserwuje przez całą drogę. Patrzymy sobie w oczy, jak w pretensjonalnej filmowej kliszy z parą, która pełna szczęścia pada sobie w ramiona na łące. Odgrywamy własną wersję tego filmu. Już coś nas łączy, już nie jesteśmy obcymi sobie ludźmi, nasz wzrok mówi za dużo, żeby tak było. Zanim zdążam coś powiedzieć, mój obcas niefortunnie staje na śliskiej powierzchni, na świeżym śniegu i chwiejąc się wpadam mu w ramiona. Nie taki efekt chciałam uzyskać, ale szarmancki nieznajomy uśmiecha się do mnie i pomaga złapać równowagę. Hi. Hi stranger. Nie pytam skąd jest, choć od razu wychwytuje włoski akcent. Nie pytając mnie o nic, podaje papierosa. Zaciągam się mocno, tym samym przygotowując samą siebie do dalszej gry, którą sobie na poczekaniu przygotowałam. Cały czas obserwuje mnie z uśmiechem. Jego pewność i otwartość zbijają mnie z tropu. Dotykam jego ręki, wyrzucam papierosa i całuje go w usta. Szepczę, żeby zabrał mnie do pokoju. Nie czekam długo na zgodę. Już dawno się na to zgodziliśmy. Już od pierwszego kontaktu wzrokowego wiedzieliśmy, co się stanie. Trzymając się za ręce wchodzimy do środka. W chwili przebudzenia myślę sobie, że dobrze, że się nie wystroiłam i dla pracowników hotelu nie będę przypominać prostytutki. 

Nasze pożądanie eskaluje się w windzie, gdzie łączą się szybkie oddechy, a ciała lgną ku sobie intuicyjnie. Kiedy wchodzimy do pokoju, jestem kompletnie zamroczona. Zamykam oczy i pozwalam sytuacji płynąć swoim naturalnym tempem. Zachłannie rozbieramy się wzajemnie. Czuję, że pragnę jego nagiego, umięśnionego ciała. Liżę i gryzę go po klatce piersiowej, dotykam językiem sutków, jednocześnie zręcznie rozpinając pasek od spodni. Moje seksowne, czarne body zostaje agresywnie rozpięte w okolicy cipki i praktycznie zerwane ze mnie. Całując mnie łapczywie, dotyka mojej szyi i wkłada dłonie we włosy. Czuję, że odpływam. Nagle wszystko przestaje się liczyć. Moje życie, moje problemy – wszystko ucieka z głowy, a na jego miejsce pojawia się tylko przyjemność, którą dostaję tu i teraz. Klękam przed nim i biorę do buzi jego nabrzmiałego kutasa. Jest kształtny i jasny. Ssę go bez opamiętania a on sapie i mruczy, co jeszcze bardziej mnie podnieca. Podnosi mnie do góry i całuje raz jeszcze smakując poprzez moje usta smak swojej męskości. Nawet nie zauważyłam, kiedy założył prezerwatywę. Odwraca mnie tak, że stoję tyłem i dotyka mojej mokrej cipki. Najpierw delikatnie, żeby wyczuć temat, potem coraz szybciej, a ja niemal momentalnie czuję rozkoszny gorąc rozchodzący się po biodrach i brzuchu. Oddycham szybko, ale on nie daje mi odpocząć. Zgina mnie wpół i wchodzi we mnie bez zapowiedzi. Rucha mnie szybko i zwinnie, wydając przy tym dźwięki jak niedźwiedź, jak jaskiniowiec. Mimo podniecenia, bawi mnie ta myśl i zaczynam się lekko śmiać. Nie mogę się powstrzymać, ale cała sytuacja autentycznie zaczyna mnie bawić. Zamyka mi usta pocałunkiem, kiedy przekręca mnie na drugą stroną i bierze w starej dobrej pozycji misjonarskiej. Jezu, łóżka hotelowe są takie wygodne. Czuję, jak przyspiesza i zbliża się do końca. Żałuję, że ma na sobie prezerwatywę i nie będę mogła poczuć ciepła jego spermy wlewającej się we mnie, wypełniając mnie całą, wypełniając nieznośną pustkę, którą noszę w sobie na co dzień. Wbijam paznokcie w jego plecy, a ból który mu zadaję doprowadza go do orgazmu. Wielki, nieznajomy mężczyzna przechodzi serię skurczy, wydaje z siebie zwierzęcy ryk i pada na mnie pokonany przez pożądanie. Leżymy tak przez chwilę, próbując złapać oddech. Rozkoszuje się ciężarem, którym mnie przygniótł, którego niemal nie mogę unieść, który sprawia mi lekki ból. W końcu całuje mnie delikatnie w usta, w ramach podziękowania i wstaje.

Kiedy on idzie do łazienki, zetrzeć z siebie spermę, ja zakładam na siebie seksowne body, wcześniej tak pospiesznie wyszarpane z powierzchni mojego ciała. Otwieram okno i zapalam papierosa. Myślę o tym, dlaczego oni zawsze od razu idą się wytrzeć, podczas gdy ja lubię zostawić na sobie gorące uczucie wilgoci między nogami. Wychodzi i śmiejąc się mówi, że nawet nie wie jak się nazywam. Nie chce mu mówić. Chcę pozostać anonimowa, tak jak anonimowo podeszłam do niego pod hotelem. Nie ja. Ktoś inny. Byłam kimś innym. Tak samo, jak nie chce, żeby podziwiał moje nagie ciało, może jedynie pod otoczką czarnej koronki połączonej z siateczką. 

Chcę go potraktować, jakby nie miał znaczenia. Chcę, żeby tak się poczuł. Chcę go użyć, wykorzystać, zemścić się na wszystkich mężczyznach, którzy dali mi odczuć, że nigdy nie dostanę od nich prawdziwej bliskości. Podchodzi do mnie, wydyma usta, żebym podała mu papierosa i zaciąga się mocno, zamyślony i zadowolony wypuszcza dym w i tak zadymione już smogiem miasto. Ale mu się dziś przytrafiło. Dotyka lekko mojego ramienia i całuje je. Obejmuje mnie silnym ramieniem. Wyrzucam fajka i odwracam się, żeby mocno go pocałować. Nie delikatnie, agresywnie. Chcę tym zaznaczyć, że nie zasługuje na moją delikatność. Na moją wrażliwość. Moją historię. Moje myśli.

Odpycha mnie lekko i dotyka mojej twarzy. Wodzi kciukiem po moich ustach. Biorę palec do buzi i patrząc w oczy, pieszczę okrężnymi ruchami języka. Uśmiecha się, prawdopodobnie przypominając sobie mój język na jego kutasie. Prowadzi mnie za rękę na łóżko. Ale nie na drugą rundę. Chce mnie przytulić i leniwie porozmawiać. Dziwi mnie to, ale nie potrafię udawać przed sobą, że nie chcę takiej czułości. 

Mięknę i zdradzam mu swoje imię, czując jakbym tym jednym aktem otwierała się przed nim całkowicie. Jestem teraz taka bezbronna, choć próbuje zachować chłód w stosunku do niego. On też zdradza mi swoje imię. Tak po prostu. Dlaczego nie chce zachować animowości? Błagam, żeby nie zapytał mnie, czym się zajmuję, co robię, co lubię. Tylko nie to. Daj mi spokój, wyrzuć mnie z pokoju. Daj mi potwierdzenie, że nie mam dla Ciebie żadnej wartości. Daj mi w spokoju popłakać się pod tym samym hotelem, pod którym uwiodłam Cię jednym spojrzeniem. 

Myśląc jedno, robię drugie. Wtulam się w niego i słucham bicia jego serca. Zamykam oczy i oddycham spokojnie, rozkoszując się bezpieczeństwem, które chwilowo mi daje. Mój kochanku, mój partnerze. Wkładam moją małą, dziewczęcą dłoń w jego silną i szorstką. Jest mi dobrze. 

On proponuje, że odwiezie mnie do domu wypożyczonym samochodem. Aha. Zapomniałam, że tylko ja tu byłam pijana. Nawet nie wzięłam pod uwagę innej opcji. No dobrze, odwieź mnie, skoro chcesz być taki szarmancki. Kiedy już stoimy pod moim domem, zwierza mi się, że nie spodziewał się, że na wyjeździe służbowym pozna tak fascynującą dziewczynę. Po pierwsze, nie poznałeś mnie. Po drugie, to nie ja byłam fascynująca, tylko sama sytuacja. Ale tego mu już nie mówię. Nie musi wiedzieć. Nie musi wiedzieć, ile myśli i emocji miałam i mam w sobie. Jednak rozczula mnie to i szczerze się uśmiecham. Dziękuje mi i całujemy się w samochodzie. Au revoir, mówię zadziornie. 

Żegnaj na zawsze, słodki kochanku. 

Sprawdź też!

Dodaj komentarz