Kicać po orgazm z króliczkiem California Dreaming San Francisco Sweetheart

 

MARZĄC O GORĄCEJ KALIFORNII

Jestem wielką estetką jeśli chodzi o penisy. Lubię jasne, sterczące, ładne kutasy. Sam ich widok rozpala mnie od środka, a zanim zacznę z takim cokolwiek robić, lubię najpierw przyjrzeć się, pooglądać, niemal jak rzeźbę w muzeum. Męskie ciało podziwiam jak Apolla czy Aresa, stojących dumnie w paryskim Luwrze. Tak samo podchodzę do fallicznych gadżetów. Najpierw kusi mnie ich wygląd -jak pszczołę, która szuka najpiękniejszego kwiatu na polanie, żeby wyssać z niego nektar.

Zakup gadżetu typu króliczek, chodził za mną już od jakiegoś czasu. Myśl o masażu punktu G i łechtaczki jednocześnie sprawiała, że przeglądając stronę Luli w poszukiwaniu tego jedynego, robiłam się wilgotna. W końcu skusił mnie intensywny róż króliczka od Calexotics. 

W mroźny zimowy dzień, nucąc California dreamin’, rozdarłam zachłannie paczkę z moim wymarzonym gadżetem. Jestem bardzo niecierpliwa. Byłam gotowa od razu wyjąć go z opakowania i pokierować w stronę moich rozpalonych lędźwi. Króliczek jednak musiał być najpierw naładowany. Pojeździłam przyjemnym silikonem po ciele, żeby dać mu znać, że niedługo dostanie obiecane pieszczoty. Podłączyłam go do komputera i zerkałam zalotnie, jak przygotowuje się do tego, żeby mnie zaspokoić. 

POKAŻ, CO POTRAFISZ, KRÓLICZKU

Nareszcie nadszedł ten wymarzony wieczór. Ja, króliczek, ulubiony lubrykant i mój seksowny, czerwonyszlafroczek. Po włączeniu gadżetu przyznam, że nieco się przeraziłam. Dłuższa końcówka rusza się w sposób, jakiego nigdy nie widziałam. Rytmiczne „w przód” i „w tył” przypominały ruchy seksualnego robota. Ciekawość jednak przezwyciężyła strach. Dosyć głośne, mechaniczne odgłosy zagłuszyłam ulubioną płytą, wprowadzającą mnie w seksualny nastrój – Pornography, The Cure. Nawilżyłam cipkę, rozwiązałam szlafrok, żeby rozkoszować się swoim nagim ciałem i delikatnie zbliżyłam króliczka do łechtaczki wibrującą końcówką. Przeszedł mnie pierwszy dreszcz. Jęknęłam z zadowolenia. Mocno już podniecona nie mogłam doczekać się, kiedy włożę go do środka. Najpierw bez włączania wsadziłam go delikatnie do cipki i przez chwilę pieściłam ścianki, zahaczając lekko o punkt G. Kiedy byłam już gotowa, nacisnęłam guziczek i pozwoliłam króliczkowi pokazać, co potrafi.

Ruchy tzw. „oklepywania” punktu G bardzo szybko dały mi poczuć gorąc i przyjemność rozchodzącą się po całym ciele. Czułam, że moje ciało naturalnie coraz bardziej nawilżało się od środka. Zmieniałam tryby wibracji słodkiego ogonka, żeby moja łechtaczka nie była zazdrosna o rozkosz, jaką właśnie dostaje mój pulsujący punkt w środku cipki. Zaczęłam intuicyjnie ruszać lekko biodrami, żeby zwiększyć doznania. Kiedy byłam już prawie bliska orgazmu, zmniejszyłam obroty, żeby jeszcze przez chwilę rozkoszować się masażem. Guziczki do zmiany biegów usadowione są w taki sposób, że bardzo wygodnie mogłam je zmieniać wedle uznania, bez zmieniania pozycji wibratora. 

Kiedy w końcu poczułam, że już nie wytrzymam, że już chcę znaleźć się po drugiej stronie wilgotnej krainy rozkoszy, podkręciłam wibracje na najmocniejszy tryb i niemal w od razu to poczułam. Gorąc w całym ciele, spazmy ekstazy, w której się znalazłam sięgające aż po czubki palców u stóp. Fala przyjemności, jaka mnie zalała była jednym z intensywniejszych orgazmów, jakie miałam. Wyłączyłam gadżet i pozwoliłam mu zostać w środku jeszcze przez chwilę, tak jak lubię to robić podczas seksu z mężczyzną. Wyjęłam go i cała i tak już mokra od potu, na pożegnanie przejechałam wilgotnym króliczkiem między piersiami i po brzuchu. Tej nocy spałam słodko jak dziecko.

ZWIĘZŁE PRZEMYŚLENIA

Wygląd – jest śliczny. Jednak intensywny różowy kolor ma w sobie coś jakby…wyuzdanego? Chyba właśnie to połączenie słodyczy i wulgarności spodobało mi się w nim najbardziej. Do tego eleganckie, błyszczące wzory i guziczki w tym samym stylu. Jak pisałam wcześniej – jestem kutasiarską estetką. 

Kształt – falliczna, dłuższa końcówka jest prosta i robi robotę. Jeśli chodzi o królicze uszko do stymulacji łechtaczki – kształt „łezki” czasem jest nieco kłopotliwy w odczuciach. Po większej ilości zabaw z gadżetem mogę stwierdzić, że końcówka spoczywająca na łechtaczce pod nieodpowiednim kątem może boleć. Kiedy podczas zabawy zdarzy mi się przesunąć króliczka zbyt pionowo w stosunku do punktu G, faktycznie odczuwam ból przy mojej wrażliwej cipce. 

Punkt G – gadżet posiada 3 tryby intensywności dłużej końcówki – tej od „oklepywania”. Od najwolniejszego do najszybszego. Dla mnie osobiście jest to idealna ilość. Żeby osiągnąć orgazm, potrzebuję długich, stałych, rytmicznych ruchów, więc zwykle zostaję przy środkowym trybie przez cały czas trwania zabawy. 

Uszko króliczka – wibracje posiadają aż 10 trybów, a do ich zmiany służy tylko jeden guziczek. Zmieniają się po kolei trybami, oraz ich intensywnościami. Jest to dla mnie nieco kłopotliwe, gdyż zwykle przy wibrujących gadżetach używam może z dwóch ulubionych wibracji i tylko zmieniam ich intensywność. Więc kiedy na przykład, chcę zmniejszyć intensywność jednego trybu, muszę przelecieć guziczkiem przez całe 9 zanim dojdę do tego, którego potrzebuję.

Dźwięki – Króliczek jest naprawdę głośny. Nie obchodzi go cisza i subtelność. Dłuższa końcówka wydaje naprawdę dziwne mechaniczne dźwięki, a kiedy włączam wibracje, mam wrażenie, że słyszą je sąsiedzi z góry. Wystarczy jednak włączyć nieco głośniej ulubioną muzyczkę do seksu, a przyjemność jaką gadżet potrafi dać zagłuszy, dla niektórych, nieprzyjemne dźwięki.

Jeszcze jedna interesująca sprawa, która dla jednych może być wadą, dla innych zaletą. Króliczek zapamiętuje ostatnie ustawienia ruchów oraz wibracji. Kiedy włączasz go ponownie, przypomina ci o rozkoszach poprzedniego razu. Jeśli ktoś lubi zaczynać powoli, a kończyć mocno ( lub odwrotnie?), będzie musiał przed kolejnym użyciem wyzerować tryby według uznania.

HE’S NOT A BITCH. HE IS SAN FRANCISCO SWEETHEART.

Ten słodki gadżet potrafi naprawdę wiele. Dzięki różnorodnym trybom ruchów i wibracji, możesz odkrywać nowe doznania z każdym użyciem. Moja relacja z króliczkiem jest więc pełna niespodzianek i tajemniczości – niestabilna, jak ja sama. Mogę testować, na jakiej głębokości cipki dostanę najprzyjemniejsze doznania, a jeśli mam ochotę zadowalam się samymi wibracjami. Lubię też pojeździć nim po ciele, trzymać go w rękach, rozkoszować się przyjemnym dotykiem delikatnego sylikonu. Jeśli masz ochotę na niepozorny, ale szalony gadżet, wypróbuj tego króliczka. Ja znalazłam w nim swój własny sweetheart, który wspiera mnie, kiedy potrzebuje porządnego, ogarniającego całe ciało orgazmu. 

Więc jeśli…you’re going to San Francisco, bsure to wear some flowers in your hairIf you’re going to San Franciscoyou’re gonna meet some gentle people there. Jedź i przekonaj się sama, co cię może tam spotkać. Wiem, że to polubisz. XOXO

Sprawdź też!

Dodaj komentarz