Kiedy dostałam propozycję zrecenzowania „Warsztatów intymności” Agnieszki Szeżyńskiej – tj. książki o seksie – pierwszą myślą, która przyszła mi do głowy było: „przecież wszystko już wiem”.
Nie znoszę poradników. Szerokim łukiem omijam „coaching”. Lubię wszystko robić po swojemu. Uniwersalny może być tekst horoskopu albo wróżba w chińskim ciasteczku, ale na ile uniwersalna może być rada, która poprawi życie seksualne KAŻDEGO? Jednak zgadzam się i książka trafia w moje ręce.
Nie oceniaj książki po okładce
Okładka ładna, ale heteronormatywna. Jak się później okazuje – zupełnie myląca, bo treść nie sugeruje płci odbiorców, ani nawet nie wskazuje na to, że tytułowe warsztaty trzeba odbywać w parach.
Gra wstępna
Zaczynam czytać. Powoli. Uważnie. Namiętnie. Co jakiś czas posapując głośno albo wzdychając w zadowoleniu. Ciężko zamknąć recenzję w kilku zdaniach, bo to książka tak wielowymiarowa, jak sama seksualność. Ciężko nawet wypunktować wszystko, co sobie zakreśliłam i przy czym postawiłam wykrzyknik. „Warsztaty intymności” to taka gra wstępna z samym sobą. Intensywna gra wstępna.
Hierarchia potrzeb
W pierwszym rozdziale znajdziemy ilustrację z Piramidą Potrzeb Maslowa. Szybkie przypomnienie: na samej górze piramidy znajduje się potrzeba samorealizacji, niżej (czyli na większej powierzchni) potrzeba uznania i szacunku, potrzeba miłości i przynależności, potrzeba bezpieczeństwa i na samym dole potrzeby fizjologiczne. Potrzeby są realizowane od dołu i kiedy zostaną zaspokojone, można piąć się wyżej. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla seksu? Wszędzie.
„Warsztaty intymności” to zatem książka bardzo potrzebna, a przy okazji bardzo wartościowa. Agnieszka Szeżyńska, autorka i doświadczona coachka intymności to Wisłocka jakiej NAPRAWDĘ potrzebujemy.
Między słowami
Zaraz na samym początku, zwraca też uwagę na fakt, że to język kształtuje naszą rzeczywistość, więc i drugą stronę – luki w języku to niepodważalny dowód, że o seksie w Polsce mówi się jeszcze zbyt mało, niedokładnie, infantylnie, medycznie lub wulgarnie.
„Chodzi o to, by mówić o seksualności w życiu codziennym, wystarczająco często, by została uwolniona z klatki kontekstów”.
A. Szeżyńska
Jak mamy wyrazić siebie jako istoty seksualne, jeśli brakuje nam języka?
„Drogi są dwie: używanie słów już istniejących z neutralnym i pozytywnym nacechowaniem lub wybieranie słów nowych (…)”
A. Szeżyńska
Bezpieczeństwo, ciepło i intymność
Słowo, które ciśnie mi się na język, kiedy myślę o „Warsztatach intymności” to… bezpieczeństwo.
Jest to lektura, która nas przytuli i wysłucha. Bez względu na płeć, stan cywilny, poziom zaawansowania, wiek czy ogólne zainteresowanie tematem.
Między wierszami można tam wyczytać o wiele więcej, przyjrzeć się sobie w wielu różnych pozycjach, nawet tych zupełnie nieseksualnych. To rozmowa z terapeutką, intymna i ciepła.
Nawet jeśli przy którymś z rozdziałów wylejemy morze łez to to jest właśnie książka, która będzie obok i poda nam pudełko chusteczek. A potem jeszcze kopnie w dupę na szczęście, żebyśmy poszli podbijać świat.
Co z tą seksualnością?
To książka, która zadaje wiele pytań, które nie zawsze są wygodne, rzadko mają jednoznaczne odpowiedzi. Jak pogodzić swoją seksualność z innymi rolami społecznymi? Z byciem czyimś dzieckiem, rodzicem, uczniem, nauczycielem? Dlaczego w ogóle uprawiamy seks? Dlaczego nie chcemy go uprawiać? Dlaczego ktoś nie chce uprawiać seksu z nami? Jak SKUTECZNIE komunikować swoje potrzeby? CZY JESTEM NORMALNY/A?
W „Warsztatach intymności ” nie dostajemy uniwersalnej odpowiedzi, ale całą gamę wątków-nitek, które trzeba pociągnąć, rozplątać i ostatecznie pozszywać nimi swoją seksualność i siebie w ogóle. I tego Wam życzę. Żebyście się świadomie pozszywali i pozszywały.