Zacznijmy od definicji pojęcia – żeby nakreślić ramy naszej rozmowy. Co według Ciebie i teorii seksuologicznych, psychologicznych czy też socjologicznych oznacza sekspozytywność?
Sekspozytywność jest ruchem ideowym, który promuje otwarte podejście do ludzkiej seksualności. Otwarte, czyli wolne od stereotypów i uprzedzeń. Takie podejście, któremu daleko jest od medykalizacji, patologizacji, krytykowania i osądzania innych za ich seksualność.
W pozytywnej seksualności stawiamy na kilka filarów, które razem tworzą sekspozytywną filozofię. Wśród nich wymieniam: rzetelną wiedzę i opartą na niej edukację seksualną, kwestię równości (aktywności seksualnych, preferencji, orientacji, tożsamości i związków), ale także bezpieczeństwo i zdrowie czy prawo do przyjemności seksualnej.
Ruch sekspozytywny łączy w sobie myśl feministyczną i teorię queer. Pozytywna seksualność podkreśla prymat przyjemności nad kwestią rozmnażania, ale kładzie też ogromny nacisk na świadomą zgodę wszystkich osób biorących udział w danej aktywności seksualnej.
Będąc sekspozytywnymi, osoby dają sobie prawo do eksperymentowania, poznawania siebie i swoich pragnień, realizowania fantazji, ale i kwestionowania swojej tożsamości seksualnej.
Będąc sekspozytywnymi, pokazujemy też, że seksualność jest naturalna i pozytywna – można dzięki niej rozwijać się i odczuwać szczęście w życiu. Pogląd taki stoi, więc w opozycji do funkcjonujących od dawna myśli religijnych i konserwatywnych, które seksualność określały mianem grzesznej i brudnej, ale też odbierały części społeczeństwa prawo do odczuwania przyjemności seksualnej – kobietom i osobom LGBTQ+.
Myślę, że takie rozumienie sekspozytywności różni się od potocznego rozumienia tego hasła. Z jakimi przeświadczeniami, stereotypami najczęściej się spotykasz? (Lula najczęściej posądzana jest o seksoholizm i rozwiązłość ?)
Tak, niestety najczęściej nienawiść wobec osób sekspozytywnych i edukatorek/edukatorów seksualnych, dotyczy powtarzanej od dawna fałszywej opinii dotyczącej tak zwanej ,,seksualizacji”.
Warto wiedzieć, że pozytywna seksualność przyzwala i otwiera, ale nie namawia. Nie jest tak, że ruch ten zakłada, że wszystkie osoby mają uprawiać dużo seksu, być poliamoryczne, czy nieheteroseksualne i niebinarne. Przeciwnie – pozytywna seksualność promuje różnorodność i poszanowanie dla innych poglądów na seksualność.
Edukacja seksualna nie polega na namawianiu i zachęcaniu do aktywności seksualnej, lecz rzetelnym o niej informowaniu. To oczywiście jest zupełnie coś innego niż seksualizacja, ale opinia publiczna myli te pojęcia.
Seksualizacją określa się proces nadawania cech seksualnych istotom/zjawiskom, które seksualne nie są, a więc np. konkursy małych miss w USA, gdzie małe dziewczynki są pokazywane, jako dorosłe kobiety czy reklamowanie materiałów budowlanych przy pomocy roznegliżowanych kobiet.
Pozytywna seksualność nie wartościuje aktywności seksualnych i stawia je na równi. Tak samo, jak relacje nieheteronormatywne i heteronormatywne, związki monogamiczne i poligamiczne, czy też różne mniejszościowe tożsamości płciowe. Ze względu na to dla wielu osób filozofia ta jest zagrożeniem, budzi więc lęk i nienawiść.
Oczywiście mówienie otwarcie o masturbacji, gadżetach erotycznych i przyjemności kobiet (hasło Luli – #kobietynawibratory), one również budzą sprzeciw, bo łamią tabu seksualne.
Sekspozytywność to już nie tylko feminizm, nie tylko walka kobiet o prawo do stanowienia o swoim ciele i seksualności, dotyczy także społeczności queerowych czy środowiska BDSM. Mógłbyś wskazać wspólne problemy, z które dotyczą wszystkich grup?
Tak, wszystkie te grupy są mniejszościowe pod wieloma względami. Osoby LGBTQ+ i społeczność kinkowa (czyli m.in. BDSM), to grupy społeczne będące w mniejszości liczebnej; kobiet jest w społeczeństwie więcej, ale ich seksualność w patriarchacie uciskana była od dawna. Dlatego wspólne problemy osób kobiecych, niehetereoseksualnych, transpłciowych i z fetyszami, są w obszarze zainteresowań pozytywnej seksualności.
Wszystkim tym grupom odbiera się prawa do decydowania o sobie – kobiety nie mogą np. w pełni korzystać z antykoncepcji awaryjnej, czy planować i nie planować ciąży, osoby transpłciowe przechodzą przez skomplikowane procedury korekty płci, a pary jednopłciowe nie mogą zawierać małżeństw i adoptować dzieci.
W seksuologii powoli odchodzi się od patologizacji mniejszości seksualnych. Homoseksualność i biseksualność nie są już zaburzeniami psychicznymi od ubiegłego wieku, ale transpłciowość i stosunki sado-masochistyczne (za zgodą), nie będą nimi dopiero w styczniu 2022 roku wraz z wejściem w życie klasyfikacji ICD-11 (tworzonej przez WHO).
Widać, więc, że mniejszościowe zagadnienia seksualne były w seksuologii piętnowane, lub ignorowane przez lata. Obecnie trudności mniejszości również nie znajdują szerokiego zainteresowania na konferencjach, czy w publikacjach – jak np. dyspareunia analna, czy lesbijska śmierć łóżkowa.
Wiele się zmienia w nauce i coraz więcej kładzie się nacisku na nauczanie na temat nieheteronormatywności, czy transpłciowości, ale także uwzględnianie perspektywy kobiecej. Pozytywna seksualność idzie jednak znacznie dalej – nie będąc dyscypliną naukową, lecz myślą i filozofią – zmierza ku zestawieniu ze sobą na równi różnych przeżyć i potrzeb seksualnych. Wszystkich tych, które zakładają obopólna zgodę i nie wiążą się z wykorzystywaniem innych.
Weźmy na warsztat slut-shaming, Na czym polega to zjawisko i czy widzisz jakieś perspektywy na skuteczną walkę z zawstydzaniem seksualnością… Jest to problem głównie heteronormatywnych relacji wynikających z patriarchalnego porządku? Czy może sięga dalej, głębiej?
Feministyczna raperka Brooke Candy rapuje: „A dude could fuck 3 bitche*s and they’d say that he’s the man; But I get it in with twins, she’s a wh*re; That’s what they saying”, obrazując w ten sposób, jak bardzo podwójne standardy wobec seksualności dotyczą kobiet.
Slut-shaming swoje korzenie ma oczywiście w patriarchacie i związanym z nim poglądzie, jakoby kobieta stawała się mniej wartościowa, gdy ma za sobą liczne doświadczenia seksualne. Zjawisko to obserwuje się w social mediach i kulturze, gdzie kobiety ,,rozwiązłe” są napiętnowane.
Wiele kultur promuje kult dziewicy i wymaga, aby kobieta przed zawarciem związku małżeńskiego była dziewicą, tego samego wymogu nie mają zaś mężczyźni. W swoim gabinecie widzę slut shaming wtedy, kiedy mężczyźni nie mogą poradzić sobie z zazdrością o przeszłość swoich partnerek i obwiniają je o posiadanie wielu partnerów, podczas gdy kobiety wstydzą się przede mną przyznać, że mają potrzeby seksualne i uprawiały seks z wieloma osobami.
Slut-shaming dotyka również mężczyzn – gejów i biseksualnych. W szczególności tych pasywnych w seksie analnym, których liczne doświadczenia seksualne także bywają napiętnowane i odbierane, jako nieczystość.
Podczas, gdy mężczyźni aktywni w seksie analnym są zdobywcami i bywają gloryfikowani. Zjawisko to sięga już czasów starożytnych, w których akceptowani byli mężczyźni mający seks z mężczyznami, którzy w seksie mieli właśnie rolę aktywną, nie bierną.
Obecnie wiele aktywistek zaangażowanych w pozytywną seksualność i ciałopozytywność, angażuję się w walkę ze slut-shamingiem chociażby poprzez akcje takie, jak Slut Walk. Nadal jednak kobieca seksualność jest napiętnowana i oceniania, a kobiety mają mniej prawd do decydowania o swoich ciałach i przyjemności, niż mężczyźni.
Z drugiej strony, kiedy prawa te mają, bywa, że działania te bywają paradoksalne – mam na myśli ginekologię estetyczną i zabieg hymenoplastyki, czyli rekonstrukcji błony dziewiczej. Można się domyślać, że zabiegi te są wykonywane głównie ze względu na lęk właśnie przed slut-shamingiem.
Bez wątpienia najbardziej stygmatyzowaną grupą społeczną są pracownice/pracownicy seksualni. Czy sekspozytywność w swej teorii i praktyce znajduje przestrzeń na zmianę myślenia o „najstarszym zawodzie świata”?
Oczywiście! Pozytywna seksualność dąży do dekryminalizacji pracy seksualnej, ale też neutralności moralnej w mówieniu o samym seks biznesie. Zakłada się zazwyczaj, że osoby pracujące seksualnie są przymuszane, czy nie mają większych ambicji, podczas gdy wiele pracownic i pracowników seksualnych wybiera taką pracę z własnej woli i czerpie z niej przyjemność.
W pozytywnej seksualności stawia się na solidarność, bezpieczeństwo i zdrowie seksualne – działania aktywistek i aktywistów z ruchów solidaryzujących osoby pracujące seksualnie, zmierzają więc w kierunku wspierania, edukowania i aktywizowania tych osób, a nie ku ich piętnowaniu.
A co sądzisz o pornografii? Jaką rolę odgrywa w wojnie o wolność seksualną?
Pornografia ma swoje ciemne i jasne strony. W wydaniu tradycyjnym jest uprzedmiotawiająca i poniżająca dla kobiet. Nawet jeśli pokazuje kobiecą przyjemność czy seks dwóch kobiet, osób o różnych kolorach skóry, osób z niepełnosprawnościami i trans kobiet – dalej jest to tworzone pod gust heteroseksualnych mężczyzn i z ich perspektywy.
W pornografii takiej nie chodzi o równouprawnienie, pokazanie różnorodności ciał, lecz nasycenie fantazji mężczyzn. W opozycji do takich produkcji powstają liczne filmy tworzone przez i dla kobiet, jak i pokazujące ciała w ujęciu ciałopozytywnym – bez ingerencji chirurgicznych, w naturalnych rozmiarach i kolorach.
Etyczna i feministyczna pornografia może być naprawdę edukująca i pozytywna seksualnie. Nierzadko zalecam moim pacjentkom i pacjentom poszukanie innych filmów, niż te, do których przywykli i przywykły. Chociażby ze względu na brak akceptacji dla siebie, czy też stawiane sobie ogromne wymagania odnośnie np. tak zwanego ,,głębokiego gardła”, obfitych wytrysków i wielogodzinnych erekcji. Dla wielu osób pornografia ukazująca różnorodność może być terapeutyczna i wspierająca.
#kobietynawibratory. Co sądzisz o tym haśle? Jest potrzebne kobietom?
Myślę, że tak. Kobieca seksualność była przez wieki tabuizowana i ograniczana. Nawet obecnie wciąż kobiece potrzeby i kobieca perspektywa nie są w pełni uwzględniane. Dlatego hasło zachęcające do korzystania z gadżetów erotycznych jest potrzebne!
Nie od dziś wiadomo, że orgazm waginalny jest zupełnie inny, niż ten uzyskiwany przez osoby z penisami. Do jego uzyskania nie wystarczy zwykłe tarcie i ruchy posuwisto-zwrotne, które są satysfakcjonujące dla mężczyzn.
Orgazm u kobiety rzadko bywa odczuwany w pochwie, najczęściej w łechtaczce – czego nie należy wartościować. Dlatego pokazanie kobietom, że mogą uzyskiwać satysfakcję seksualną na swoim poziomie i same, jest czystą esencją pozytywnej seksualności.
Kobiecy cykl seksualny także jest inny i bardziej złożony. Nie bez powodu to lesbijki i kobiety biseksualne częściej miewają orgazmy, niż kobiety heteroseksualne. Częściej używają też gadżetów erotycznych, w konsekwencji są bardziej zadowolone z życia seksualnego.
Jak to jest być seksuologiem, terapeutą w duchu pozytywnej seksualności? Co to oznacza w praktyce?
W praktyce oznacza to poszanowanie dla wyborów moich pacjentek i pacjentów, ale także nieocenianie ich aktywności seksualnej. Oczywiście, jeżeli mowa o patologii w sensie seksuologicznym, czyli np. molestowaniu seksualnym, pedofilii, czy zoofili – tutaj nie ma mowy o pozytywnej seksualności i żadnej akceptacji. We wszystkich innych aktywnościach seksualnych zakładających równość, bezpieczeństwo i świadomą zgodę, wskazana jest natomiast pełna akceptacja.
Sekspozytywność w mojej pracy klinicznej to także kształtowanie postaw i dawanie dobrego przykładu samym sobą. Podczas swoich wykładów i szkoleń zawsze używam języka inkluzywnego, odmieniam nazwy na żeńskie i męskie, ale także pokazuję wiele zjawisk z perspektywy gender.
Nie skupiam się jedynie na mężczyznach, ale także kobietach i osobach niebinarnych. Prowadząc poradnictwo seksuologiczne niczego nie zakładam i nie oceniam, staram się być otwarty i poszerzać swoje horyzonty tak, aby rozumieć nawet najbardziej złożone i nietypowe doznania swoich pacjentek i pacjentów.
Jakieś słowo podsumowania?
Może nie słowo, ale zachęta. Zalecenie poznawania samych siebie i eksperymentowania. Nazywania swoich potrzeb i mówienia o nich. Uwolnienia się od tabu seksualnego i ograniczeń społeczno-kulturowych. Otworzenia się na różnorodność i mnogość przeżyć, identyfikacji seksualnych.
Akceptując siebie i innych, czerpiąc przyjemność z życia seksualnego, nie ma się potrzeby, aby krytykować i oceniać innych, czy czegokolwiek im zakazywać.
Dominik Haak – psycholog specjalizujący się w seksuologii klinicznej i psychoterapii zaburzeń psychicznych, w procesie certyfikacji na seksuologa klinicznego w Polskim Towarzystwie Seksuologicznym. Członek Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, w procesie kształcenia na psychoterapeutę psychodynamicznego. W swojej pracy klinicznej skupia się głównie na osobach z mniejszości seksualnych, specjalizuje się w pomocy dla osób transpłciowych. Autor licznych artykułów z zakresu seksuologii, szkoleń i warsztatów oraz wystąpień na konferencjach również związanych z seksualnością człowieka, współautor książki ,,Seksualność w praktyce psychologicznej’’.