Pamiątki z wakacji

Postanowiłam zacząć swoje seksualne przygody od otworzenia się na nowe, przygodne (oczywiście bezpieczne) kontakty erotyczne. Na dużym polskim festiwalu poznałam chłopaka i spałam z nim w jego namiocie. Nie doszło do niczego poza pocałunkami – poruszałam się w nowej skórze dosyć ostrożnie. Nie przeszkodziło to osobom, z którymi rozbiłyśmy obóz na poranny komentarz. Wróciłam dosyć rozanielona i całkiem dumna z siebie. Usłyszałam coś co możliwe, że usłyszało wiele osób. “Uważaj, żebyś nie wróciła z pamiątką, którą zobaczysz za dziewięć miesięcy”.

Ten znamienity tekst nie był czymś co mnie zaskoczyło, bardziej zaskakuje mnie z perspektywy czasu, że zareagowałam na to nieśmiało, a nie zabrałam maneli i powiedziała obozowiczom, żeby się pocałowali w swoją pruderyjną dupę. Spoko było upić się do wywrotu gałek ocznych na drugą stronę i spoko było się zesrać komuś na poduszkę. Gdy w grę wchodzi śmianie się z dziewczyny, która odkrywa swoją seksualność – to już jest za dużo, że spałam z kimś w jednym namiocie. Nie szanować się to jest właśnie to, że mam ochotę uprawiać seks, to jest właśnie za dużo. Seks jest miły i chciałam poczuć siłę swojej atrakcyjności za pomocą takiej właśnie akcji.

Miałam dziewiętnaście lat, a te wakacje były cudownymi wakacjami po maturze. Długie i przełomowe, gdy czułam już zapach mieszkania bez rodziców i możliwości uprawiania seksu kiedy i z kim chcę. Własny pokój i brak konieczności tłumaczenia się z każdego swojego wyjścia i wejścia. Upragniona wolność tego, że wreszcie nie będę musiała cicho dochodzić.

Niezależność zarządzania libido odkryłam dosyć późno – w wieku dwudziestu trzech lat – objawiła mi się możliwość masturbacji i niedługo późno oglądania pornografii. Moje libido jest przeważnie całkiem ogromne. Nie zawsze moje osoby partnerskie były w stanie lub chciały towarzyszyć mi w jego ogromie. Budziłoby to we mnie pewnie tylko frustrację, ale dodatkowo powodowało, że czułam się odrzucona, wiecznie napalona i jakaś dziwna, wyuzdana.

Ostatnio podczas kolacji u kochanych dziewcząt rozmawiałyśmy właśnie o “przerażającej seksualności”. O tym, że ktoś może nie dzieli z Tobą chęci na seks, ale przy okazji nie omieszka Ci powiedzieć, że jesteś jakąś nimfomanką. Mam wrażenie, że taka przesada jest obrazowa, ale potrafi wywiercić dziurę w głowie, a nawet sprawić, że zamiast cipki, czy penisa widzimy nienasyconego potwora, który niszczy wszystko na swojej drodze. Podejmujemy wiele wycieczek w głąb głowy i genitalnych dróg – czy wszystko okej? czy może jestem patologiczną seksualną maniaczką, która nigdy nie będzie szczęśliwa. Jakby nie było wystarczająco ciężko osiągnąć orgazmu osobom z cipką (piszę o cipce, jako że ją mam, ale nie generalizuję tego, że można mieć problem z dojściem posiadając inne genitalia).

“Uzależnienie” to słowo, które jest jak kamień w bucie. Im więcej nosimy kamyczków, tym nam ciężej – ale też haratamy sobie stopy i musimy naklejać te plastry – one nic nie dają więc zaczynamy bandażować stopy, a potem tak już nas boli, że mamy dziurę w głowie, potwora w gaciach i tylko leżymy w łóżku przytłoczeni ciężarem “winy”. “Uzależnienie” to ważne słowo, ale widzę, że używane jest coraz częściej jako wytrych. Mały kolec do kłucia oczu i zastanawianiu się, czy czas zastawić już pułapkę na własne żądze.

Aktualnie jestem w trakcie pisania pracy magisterskiej o pornografii w Polsce. Dzięki temu jestem w stanie uchylić drzwi klatki i zaprosić wszystkich chętnych do wyjścia i świeżego rozpoznania – bez opresyjnego wskazywania paluchem clickbaitu i  bez kolejnego, marnego, spekulującego artykułu, który na śniadanie zasypie nas nowym smakiem smutnego sosu.

Raport Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej w Warszawie z 2017 roku, którego tytuł brzmi Mapa czynników ryzyka i czynników chroniących młodzież przed zachowaniami ryzykownymi powstał ze środków Narodowego Programu Zdrowia na lata 2016-2020, we współpracy z Ministerstwem Zdrowia. Ten raport ukazuje jako znaczne zagrożenie dla młodzieży dwa czynniki wymieniając je jednym tchem: myśli samobójcze i pornografię.

O tyle o ile mi wiadomo, mówię to jako osoba w kondycji wielu zaburzeń psychicznych – organy władzy, które finansują takie badania zapewne starają się jak mogą, ale nie owijając w bawełnę: pomoc psychiatryczna i psychiczna w Polsce jest w stanie agonalnym. Kiedy na terapię trzeba czekać kilka lat, a szpitale psychiatryczne w wielu przypadkach jedyne co robią to odcinają “dziwne jednostki” od społeczeństwa i leczą końskimi dawkami leków, a nie faktyczną terapią. To jest dygresja. Na taki felieton może jeszcze przyjdzie czas.

Wracając do demona, jakim jest pornografia. Odwołam się poniżej do niektórych cytatów ufundowanych przez Ministerstwo Zdrowia i pozwolę sobie z nimi polemizować:

Aż co dziesiąty badany chłopiec oglądał pornografię ok. 30 razy w ciągu ostatniego miesiąca, co oznaczać może uzależnienie od tego typu treści. Dziewczęta bezpośrednio korzystają z pornografii znacznie rzadziej (25% z nich przyznało, że celowo szukały materiałów pornograficznych przynajmniej raz w ostatnim miesiącu). Jednak pośrednio – poprzez zmiany w spojrzeniu na kobiecość i seksualność, jakie pociąga za sobą korzystanie z pornografii przez chłopców – są one narażone na negatywne konsekwencje.[1]

Czy to, że ktoś ogląda pornografię codziennie to uzależnienie? Czy jeżeli ktoś uprawia seks codziennie to jest uzależniony od seksu? Obcowanie z obrazem seksu i masturbacją są całkiem zdrowe – mówię to za wypowiedziami wielu seksuologów. Poczynając od kultowych porad z pisma Razem, które stworzyło rubrykę Ars Amandi z pytaniami o porady seksualne, które zostały wydane w zbiorze Sekrety Miłości  (Wydawnictwo Pomorze, Bydgoszcz 1989), w którym dr Leopold Szafraniec i dr Anna Baczewska odpowiadali na wiele wątpliwości czytelników. Uczenie się własnych potrzeb, odkrywanie swojego ciała i swojej przyjemności jest nadal (piszę to w 2021 roku) tematem tabu. W Polsce, gdzie seks można uprawiać chyba tylko przez dziurkę w piżamce – według pruderyjnych opinii wielu polityków i osób publicznych.

Cytowana przeze mnie wypowiedź, ukazuje jak mało dzieci i młodzież mają do powiedzenia w zakresie własnej podróży, w której pokonają swojego “potwora”, czyhającego na nich codziennie, w ich własnych majtkach. Dziewczynki są “grzeczniejsze” niż chłopcy i rzadziej sięgają po pornografię – dlaczego? Może dlatego właśnie, że częściej wpaja im się postawę bierną i głaszcze się ich dłonie, by grzecznie spoczywały na kołderce.

Spójrzmy jaka jest definicja pornografii według badaczy:

Pornografia upraszcza i zakłamuje wizję człowieka sprowadzając osobę ludzką do jej sfery cielesnej. Przedstawia sam akt seksualny jako jedynie kontakt dwóch przypadkowych ciał, pomijając kwestie ważniejsze, dotyczące miłości i budowania więzi. Zupełnie pomija sprawę płodności. Kobiety w pornografii są uprzedmiotowione. Taki przekaz naraża młodego odbiorcę na wykształcenie w sobie zafałszowanego obrazu człowieka, związków i seksualności, co może utrudniać mu budowanie trwałej i pięknej relacji z drugą osobą[2].

Tak jak to mówię za Lechem Nijakowskim[3] (bardzo polecam dzieła tego autora) w swojej pracy magisterskiej: czy autorzy tego raportu kiedykolwiek skalali się obejrzeniem pornografii? Mamy XXI wiek i rozmaitość gatunków pornograficznych jest ogromna. Oczywiście najłatwiej znaleźć nadal najbardziej mainstreamowe, heteroseksualne porno, gdzie kobieta jest traktowana przedmiotowo, a męscy aktorzy penetrują je niezmordowanie swoimi wielkimi, napompowanymi śmietanką penisami.

Zamiast piętnować oglądanie pornografii i uznawać oglądanie jej za “patologię”, i “uzależnienie” możemy zadbać o to, aby młodzież sięgała po obrazy nienacechowane przemocą i ukazujące realny obraz seksu – przynajmniej na początku doświadczenia. W późniejszym czasie każdy może wybrać sobie co go bardziej podnieca i eksplorować swoje bycie kinky.

Okładka Sekretów Miłości – cudownej książeczki afirmującej seks w 1989 roku

Chciałabym się także odwołać do badań z Uniwersytetu Marii Skłodowskiej – Curie w Lublinie, przeprowadzonych przez min. Kamila Franczyka, których opis możecie przeczytać tu: https://www.academia.edu/4910153/Porno_na_tapecie_pl_. Tam badane były ryzykowne zachowania seksualne i jako grupę określoną ryzykiem uzależnienia od pornografii było 2% badanych osób. Ci badacze zajmują się pornografią w ujęciu niemającym na celu ujarzmienia demona i opowiadania potem jak wielkie miał rogi, tylko próbują zmierzyć się z tym co kultura wizualna ostatnich dekad włożyła ludziom do głów i jak to ma się względem rzeczywistości. Używam tych badań w swojej pracy magisterskiej i polecam każdemu przeciwnikowi pornografii, który postawił na niej krzyżyk chociaż zastanowienie się nad powodem swoich uprzedzeń i poświęcenie chwili na zapoznanie ze źródłami, które niekoniecznie głaszczą jego pruderyjne ego.

Uważam, że czas przestać ukrywać się ze swoimi upodobaniami i wyjąć potwora z majtek. Wyjąć go po to, żeby się z nim zaprzyjaźnić i zobaczyć, jak wiele możecie razem zdziałać. Jak dużo radości to daje i świecić innym za przykład tego, że seks i masturbacja to nic zdrożnego i wstydliwego.

Może wtedy represjonowane żądze znajdą uwolnienie, bo według niektórych badań pornografia pomaga nawet zaniechać przemocowych fantazji, gdy można obejrzeć je na ekranie (przemocą uprawianą oczywiście za zgodą performerów – z szacunkiem do ich upodobań). Koniec z gadaniem, że pornografia wspomaga kulturę gwałtu. Wspomaga ona też kulturę samoświadomości własnych potrzeb. Pornografia robiona z przyjemnością powinna dawać przyjemność – pamiętajcie o tym przy wyborze kolejnego filmiku, przygotowani z orężem magicznej różdżki w dłoni lub swojej kochającej rączki.

Ciocia Klara @ultramarynata

[1] Maja Łoś, Szymon Grzelak, Agata Balcerzak, Anna Hawrot; Mapa czynników ryzyka i czynników chroniących młodzież przed zachowaniami ryzykownymi, Raport Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej w Warszawie , Warszawa 2017, str 45.

[2] Tamże, str. 46-47.

[3] Lech M. Nijakowski, Pornografia. Historia, znaczenie, gatunki, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2010.

Sprawdź też!

Dodaj komentarz