Recenzja We-Vibe Chorus: połączenie w przytulańcu

Przepiękny jest ten rozkoszny łącznik. Wibrator dla par We Vibe Chorus jest jak opcja turbo w wyścigach samochodowych. Dzięki niemu można rozpędzić się we wspólnym uścisku i rozpalić tworzywo do białości.

Anegdota o orgaźmie

O bieli mówię też dlatego, że podczas stosunku z moją osobą partnerską osiągnęłam orgazm, tak cudowny, że miałam biało przed oczami. Uczucie było tak piorunujące jak nigdy.

Możliwe jest to że to właśnie dlatego, że nigdy wcześniej nie używałam wibratora dla par. Więc zaskoczenie przyjemnością, którą osiągnęliśmy było tak obezwładniające.

Kim jest ten nowy ziomek?

Wibrator różni się budową i kształtem od zwykłych wibratorów, które stosujemy do stymulacji pochwy czy łechtaczki. Jedną część wkłada się do pochwy od góry (od strony łechtaczki), a druga część przylega do wzgórka łonowego i stymuluje łechtaczkę.

Członek, który wstępuje do pochwy jest także stymulowany wibracjami części znajdującej się wewnątrz. Podczas uprawiania miłości jest to cudownie satysfakcjonujące, ponieważ przylegające do siebie podbrzusza, przyciskają wibrator do ścianek i podrażniają w przyjemny sposób obie osóbki uprawiające seks.

Polecam każdemu kto ma ochotę urozmaicić swoje życie seksualne i dodać mu animuszu w postaci dodatkowej stymulacji, która połączy was w zaskakującym poziomie rozkoszy.

Gadżet erotyczny zyskał także dodatkowy urok, gdy użyłam go będąc sama. Łuk przyjemności. Łechtaczka w niebiosach.

Kokon miłości

Wibrator jest także wyposażony w pilota, dzięki któremu można kontrolować fale wibracji oraz ich natężenie bez konieczności odrywania ciała od ciała. Prawdziwa jazda zaczyna się jednak po odpaleniu apki na telefonie. Połączeni w cieplutkim kokonie możecie trząść się razem z ekscytacji w rytm muzyki. Każdemu kto używa wariacika We-Vibe, tego właśnie życzę.

Sprawdź też!

Dodaj komentarz