uchodzcy z ukrainy

Granica człowieczeństwa – o sposobach pomocy Ukrainie i osobom uchodźczym oraz moim krótkim pobycie na granicy

„Szczególnie teraz musimy pamiętać, że siłą społeczeństwa nie jest siła rządu, ale pojedynczych osób”.

Aktualny czas jest dla nas wszystkich niezwykle trudny. Pomimo postępującej katastrofy ekologicznej, pędzącej inflacji i problemów społecznych, nasze głowy i serca zajmuje głównie wojna w Ukrainie. Sytuacja u naszych wschodnich sióstr i braci to nie tylko kwestia współczucia czy łączenia się w bólu. To też wspólna walka o lepsze jutro dla całej Europy. Putin nie stanowi zagrożenia wyłącznie dla Ukrainy. Jest nim dla nas wszystkich, o czym dobitnie świadczy strach Stanów Zjednoczonych i NATO przed podjęciem radykalnych kroków, takich jak zamknięcie nieba nad Ukrainą lub wsparcie jej pomocą swoich sił zbrojnych. Dopóki Ukraina stawia opór i my jesteśmy bezpieczne_i. Ale co się stanie, gdy na ten opór nie będzie już sił i środków?

Informacja i dezinformacja

Ciężko w ostatnich dniach normalnie funkcjonować w otoczeniu natłoku informacyjnego i szerzącej się dezinformacji. Łatwo też wpaść w neurotyczną potrzebę nieustannej kontroli nad bieżącymi informacjami, co odbija się na naszym stanie psychicznym i siłach do podejmowania codziennych aktywności.

Pamiętajmy, że nie ma niczego złego w chwilowym spriorytetyzowaniu swojego zdrowia psychicznego i odcięciu się na krótszą lub dłuższą chwilę od napływających zewsząd informacji. Taki „informacyjny selfcare” jest nam wszystkim potrzebny choćby po to, by zebrać siły na dalsze mierzenie się z tym trudnym czasem w świecie realnym i wirtualnym.

Muszę przyznać, że choć sytuacja jest niezwykle ciężka i ogromnie przytłaczająca, robi mi się ciepło na serduszku na myśl o skali pomocy, którą nasz naród – ponad wszelkimi codziennymi podziałami – zaoferował osobom uchodźczym. I choć nieoderwalnie towarzyszy temu smutna refleksja o nieporównywalnie mniejszej skali tejże pomocy na granicy z Białorusią, to jednak cieszy mnie, że choć raz mogę być z mojego narodu dumna, zamiast odczuwać rosnący wstyd, przygnębienie i złość.

uchodzcy z ukrainy

Siostrzeństwo uratuje świat

Wszyscy radzimy sobie i pomagamy jak możemy i to jest wystarczające. Najmniejsza nawet pomoc, taka jak okazanie wsparcia ukraińskiej rodzinie sąsiadów lub zapytanie jak się czuje ukraiński kolega w pracy wystarczą. Nie musimy wszyscy wydawać całej wypłaty na zbiórki, ani jechać na granicę czy do Ukrainy – pomagać na froncie. Sposobów pomocy jest bardzo dużo: od robienia kanapek, po udostępnianie rzetelnych i sprawdzonych informacji i zgłaszanie fake newsów i siejących je kont.

Walka z dezinformacją jest zresztą na ten moment jedną z ważniejszych. „Putinowskie trolle” to nie tylko opłacane osoby siejące zamęt i nastawiające przeciwko sobie ludzi, ale każda osoba, która szerzy niesprawdzone informacje. Może to być ciężkie do wyobrażenia, ale nawet udostępnienie treści z niezweryfikowanego źródła (w tym szczególnie treści wrażliwych), może być działaniem na rzecz Putina. Zatem największą pomocą, jaką możemy wykonać jest uważne śledzenie rzetelnych i niezależnych kanałów informacyjnych i kontrola nad tym, co przedostaje się do ogólnej świadomości najróżniejszymi drogami.

uchodzcy z ukrainy

Wiemy z doświadczenia, jak łatwo namieszać w głowie ludziom szczególnie podatnym – z ubogim kapitałem kulturowym, kiepsko wyedukowanym, nierozumiejącym praw, jakimi rządzi się internet. „Instytut Badań Internetu i Mediów Społecznościowych podał w środę 2 marca, że w ciągu 24 godzin „odnotowano ponad 120 000 prób dezinformacji w przestrzeni polskich socialmedia w temacie Ukrainy, wojny i Rosji”. To wzrost o 20 000 proc. w porównaniu do 1 lutego 2022. Najwięcej fake newsów krąży na Facebooku”.

Dbajmy zatem o to, co publikują w sieci nasi znajomi i bliscy i rozmawiajmy z nimi. Nie dajmy sobie wmówić, że tworzymy obóz „głupich” vs. obóz „mądrych”, bo gdy druga strona da sobie wmówić to samo, nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Musimy rozmawiać, wspólnie weryfikować, kłaść nacisk na różnicę między wiarą w coś lub strachem przed czymś, a stanem faktycznym. Dlatego tak ważne jest, by głośno sprzeciwiać się szerzeniu kłamstw i głupot, szczególnie przez osoby i strony o dużych zasięgach. Siejąc zamęt, powielając fake newsy i łykając każde znalezione na prawicowych stronach kłamstwo, dokładamy swoje cegiełki do budowanego przez Putina muru propagandy.

Dwóch rzeczy możemy się nauczyć z obecnej sytuacji i wdrożyć w nasze codzienne życia: ukraińskiego spokoju w obliczu niewyobrażalnego zagrożenia i dominującego dziś w Polsce i na świecie siostrzeństwa.

uchodzcy z ukrainy

Pomoc, która przywraca poczucie sprawczości

Gdy w Ukrainie wybuchła wojna, byłam w pracy. Wszyscy siedzieliśmy w szoku i niedowierzaniu, że taka sytuacja naprawdę toczy się właśnie tuż za naszą granicą w XXI wieku. Ciężko było mi skupić się na swoich zadaniach, które w obliczu tej świadomości zdawały się być absurdalnie wręcz niepotrzebne.

Przez pół dnia cała się trzęsłam i paląc papierosa za papierosem próbowałam zwalczyć przytłaczające i frustrujące poczucie bycia bezużyteczną, w sytuacji tak ogromnego kryzysu. Tego samego dnia postanowiliśmy więc z moim partnerem, że w następny weekend ruszymy na granicę i uruchomiliśmy zbiórkę rzeczy.

Mieliśmy świadomość, że zbiórek najróżniejszego typu jest mnóstwo, więc odzew na naszą małą, prywatną i niezweryfikowaną przez żadną fundację czy organizację zbiórkę był dla nas ogromnym szokiem. W ciągu 7 dni, które dzieliły początek zbiórki od wyjazdu na granicę, nasze mieszkanie zmieniło się w wypełniony torbami i kartonami magazyn. Na podłodze walały się zgrzewki wody, żeby zasłonić żaluzje lub otworzyć balkon musieliśmy lawirować między pudłami, wszędzie były sterty kolejnych dostarczanych nam rzeczy, a my coraz silniej zaczynaliśmy odzyskiwać poczucie sprawczości. Mieliśmy świadomość, że sytuacja na granicy zmienia się jak w kalejdoskopie, i że być może za tydzień te rzeczy, które zbierzemy będą już tam w nadmiarze, dlatego na bieżąco weryfikowaliśmy sytuację na przejściach granicznych.

Koordynowanie zbiórki było w zasadzie jak druga praca, a mimo to czułam w sobie o wiele więcej skupienia i energii. Przestałam się trząść, rozmyślać i płakać, po prostu robiłam to, co było do zrobienia. Segregowałam, układałam, zaklejałam, opisywałam, rozklejałam, sortowałam, przekładałam, porządkowałam, kategoryzowałam. Komunikowałam się z ludźmi, odbierałam rzeczy, śledziłam informacje dotyczące stanu zapotrzebowania na przejściach granicznych.

Być może w mojej potrzebie pomocy było sporo egoistycznej próby poczucia sprawczości i zagłuszenia strachu, ale przynajmniej dało mi to konkretne cele, które po kolei realizowałam, nie mając zbyt wiele czasu na rozmyślania o własnych uczuciach. W czwartek do północy (z ogromną pomocą mojej siostry, znajomych i wszystkich, którzy zaangażowali się w naszą zbiórkę) zapakowaliśmy do pełna samochód, który ledwo utrzymywał się pod ogromnym obciążeniem i w piątek wieczorem, z krótkim przystankiem na Śląsku, ruszyliśmy do Medyki.

uchodzcy z ukrainy

Pomimo tego, co można było wyczytać w mediach, wiedzieliśmy od przebywających tam w wolontariacie przyjaciół, że warto tam jechać i zostawić to, co udało nam się zebrać. Nie byliśmy tam długo, poza małą pomocą, nie działaliśmy w wolontariacie, nie umęczyliśmy się, stojąc dzień za dniem po kilkanaście godzin na zimnie i rozdając jedzenie. Ale dla nas najważniejsze było to, że mogliśmy realnie pomóc.

Z Medyki wyjeżdżaliśmy przed 22 i te kilka godzin, które spędziłam na rozmowach z ludźmi, obserwowaniu sytuacji i grzaniu się przy metalowych beczkach, od których wszystkie moje ubrania przesiąkły zapachem wędzonki, mocno dały mi w kość, ale tylko fizycznie. Psychicznie było to dla mnie bardzo ważne i potrzebne doświadczenie.

Wyjeżdżając stamtąd miałam pewność, że sytuacja na granicy jest opanowana, że panuje tam dobra atmosfera, a osoby uchodźcze są zaopiekowane. Że wszelkie doniesienia o rzekomych napaściach czy zamieszkach są nieprawdziwe. Po spędzonym tam dniu jeszcze bardziej podziwiam osoby, które są gotowe przez kilka lub kilkanaście dni spać w spartańskich warunkach i całe dni spędzać na mrozie i wietrze, by nieść pomoc. Które ani na chwilę nie tracą sił i humorów, bo wiedzą po co przyjechały i jaką rolę mają do spełnienia.

uchodzcy z ukrainy

Wolontariat na granicy

Szymon, który na granicę przyjechał ze swoim partnerem parę dni temu, jest wolontariuszem i moim dobrym przyjacielem, dzięki któremu miałam informacje z pierwszej ręki odnośnie stanu zapotrzebowania rzeczy w Medyce. Zapytałam go dlaczego zdecydował się pomagać w taki właśnie sposób:

Jest wiele form pomocy i każdy/a pomaga tak jak może i potrafi” – mówi. – „Dla niektórych są to zbiórki rzeczy lub pieniędzy, pomoc osobom uchodźczym w znalezieniu zakwaterowania i pracy, koordynowanie działań na ich rzecz w miastach i miasteczkach, transport. Ja oczywiście wspieram też różne zbiórki, ale najlepiej czuję się w takiej fizycznej formie pomocy. Niekoniecznie mam możliwość oddać komuś mieszkanie albo przeprowadzać ludzi przez granicę, ale wiem, że poza tego typu działaniami i pieniędzmi, najbardziej potrzebny jest teraz po prostu ludzki czas i praca przy organizacji pomocy. Najważniejsze jest sprawienie, aby osoby przekraczające granicę i przybywające do naszego kraju poczuły się zaopiekowane i bezpieczne, żeby miały na miejscu ludzką, fizyczną pomoc, a nie tylko tę na papierze. Ja akurat mogłem sobie na to pozwolić, bo poza tym, że mogę wziąć wolne w pracy i przyjechać, mam też umiejętności, które są w pracy na granicy potrzebne. Może wynika to z tego, że pracując w korpo wyrobiłem w sobie umiejętność zadaniowości, która w takich sytuacjach jest bardzo pomocna”.

uchodzcy z ukrainy

W obliczu pojawiających się ostatnio w internecie informacji o sytuacji na granicy, ciężko nie spytać o to, czy przy podejmowaniu tej decyzji nie towarzyszył mu strach.

Jadąc tu czułem się bardzo zmotywowany, nie bałem się co będzie, jak to się wszystko potoczy” – odpowiada. – „Napędzała mnie chęć pomocy tym ludziom. Ale wiele osób z mojego otoczenia martwiło się o moje bezpieczeństwo, co w dużej mierze wynikało z szerzonych w internecie nieprawdziwych informacji o sytuacji tutaj i w Przemyślu – o napaściach, kradzieżach, gwałtach. Wbrew tym plotkom atmosfera na granicy jest naprawdę wspaniała i ani razu nie odczułem choćby minimalnego zagrożenia czy strachu. Czuję za to wzruszenie patrząc, jak ludzie z najróżniejszych krajów i regionów, mówiący różnymi językami i z najróżniejszymi bagażami doświadczeń, zgromadzili się w tym małym mieście, żeby wspólnymi siłami pomagać. Bardzo mocno odczuwam ogromną wspólnotowość, która się tu wytworzyła między nami wszystkimi. Jako wolontariusze i wolontariuszki bardzo dbamy o to, by ta atmosfera była dobra, by nie podbijać smutku, strachu czy przerażenia u osób, które przekraczają granicę. Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi w kontekście wojny i kryzysu, który sprawił że tu przyjechałem, dla mnie jest to bardzo dobry czas i na pewno będę go długo wspominał. I chociaż organizacja nie jest najlepsza, temperatura regularnie spada poniżej zera, a noce spędzamy w samochodach, każdy_a z nas z pełną odpowiedzialnością bierze na siebie te zadania, które uzna, że jest w stanie wykonać najlepiej. Mi samo przyjechanie do Medyki dało ogromne poczucie sprawczości, realnego wpływu (choćby niewielkiego) na sytuację i ludzkie życia. Pozwoliło mi zdystansować się od codzienności i może to zabrzmi egoistycznie, ale w ten sposób pomagam też sam sobie z poukładaniem emocji, z natłokiem myśli i informacji, które na co dzień mnie rozpraszają”.

uchodzcy z ukrainy

Na granicy jest dużo pracy i tak naprawdę nie ma czasu na myślenie o sobie i swoich problemach. Ciągle jest coś do zrobienia, do rozpakowania i przewiezienia w inne miejsce, ciągle jest ktoś do zaopiekowania. Na koniec dnia czujemy jednak ogromną satysfakcję – jesteśmy dumni i spełnieni wiedząc, że zrobiliśmy dobrą robotę.

Pozerstwo i sztuczne podziały

Pojawiło się oczywiście w międzyczasie sporo zagrań pod publikę, które obserwujemy z lekkim zażenowaniem, np. wzruszające występy osób, które przyjechały na dwie-trzy godziny zagrać lub zaśpiewać, z czego połowę czasu spędzały udzielając wywiadów i pozując do zdjęć. Nie mówię, że takie formy pomocy są złe, ale w wielu przypadkach widać, że nie bardzo płynie to z serca, raczej z chęci wybicia się. Ale taka już specyfika tego typu sytuacji.

Jedyne, co mnie tutaj negatywnie zaskoczyło to to, że jest pewna (na szczęście niewielka) grupa wolontariuszy, którzy zdają się czerpać z tej pomocy poczucie władzy i wyższości nad innymi wolontariuszami i wolontariuszkami. Trochę chyba uderzyła im do głowy świadomość bycia ważnymi osobami w łańcuchu pomocy. Z faktu bycia na granicy dłużej od innych często nowe osoby traktują z wyższością i pogardą, zamiast z szacunkiem i solidarnością. Jest to dla mnie smutne i bezsensowne w obliczu tego, po co tu wszyscy przyjechaliśmy.

Tworzenie podziałów na „lepsze” i „gorsze” jest przecież źródłem wszystkich konfliktów, w tym także wojen. Tego typu zachowanie w tym konkretnym miejscu i czasie uważam za bardzo niestosowne i niedopuszczalne. Siedzenie na zmianach po 20 godzin tylko po to, by móc przechwalać się i czerpać poczucie wyższości z tego, że jest się notorycznie przemęczonym pomocą (nawet gdy – jak jedna z tych osób – połowę zmiany spędza się na przeglądaniu Grindra, piciu kawy i próbowaniu nie paść na twarz) jest śmieszne. Zresztą po takim czasie pracy dramatycznie spada wydajność i ta pomoc przestaje być tak naprawdę przydatna, bo i tak wszystkie zadania są przerzucane na innych, którzy_re mają więcej sił.

Osoby, które przyjechały pomagać na granicy są tu, by ofiarować swój czas, energię i zasoby na niesienie pomocy innym. Traktowanie ich jako „gorszych” tylko dlatego, że przyjechali później albo robią „tylko” dziesięciogodzinne zmiany jest bezsensowne. Wszyscy robimy tyle, ile możemy i każda godzina realnej pomocy jest tak samo ważna. Pomoc nie liczy się tylko wtedy, gdy z wysiłku i zmęczenia ledwo trzymasz się na nogach”. Gdy pytam go, czy chce wrócić na granicę mówi: „Na pewno chcę. Nie wiem tylko na ile ta pomoc będzie dalej potrzebna w takiej właśnie formie. I nie jestem pewien czy środki, które przeznaczam na sam dojazd z Poznania (czas, pieniądze na paliwo, itd.) nie mogłyby zostać lepiej spożytkowane na pomoc na miejscu”.

uchodzcy z ukrainy

Polacy ponad podziałami

Skala prywatnej pomocy osobom z Ukrainy przerosła moje najśmielsze oczekiwania i wiem, że nie jestem w tej refleksji sama. Ludzie jadący swoimi samochodami, by rozwozić osoby uciekające z Ukrainy po Polsce, zakładający zbiórki, szykujący jedzenie, biorący urlopy, by pomagać w jakikolwiek sposób, oferujący swoje mieszkania, miejsca w swoich hotelach, pracę w swoich zakładach, jedzenie ze swoich restauracji, ogłaszający swoje domy jako miejsca tymczasowe dla zwierząt z Ukrainy. Oddający co mogą, by choć odrobinę ulżyć osobom uchodźczym w sytuacji, w jakiej się znalazły i wspierający wszystkich, którzy i które szukają u nas bezpiecznego schronienia.

Masowo ruszyliśmy na pomoc zwłaszcza dzieciom, jakby dostrzegając już w nich część naszego przyszłego społeczeństwa. Ogrom pomocy ponad codziennymi podziałami jest cudownie rześkim powiewem w naszym kraju, po latach toczenia prywatnych wojenek o każdą pierdołę. Teraz na te podziały nie ma zwyczajnie czasu. Działamy ramię w ramię w dużo ważniejszej sprawie. Walczymy o ludzkie życia, o ratunek dla naszych sióstr i braci. Dajemy im wszystko co mamy i traktujemy ich tak, jak chcielibyśmy by inni przyjęli nasze rodziny, nasze dzieci i nas samych. Dajemy im ciepło, wsparcie i ogromną mobilizację w działaniach pomocowych.

A., którą podwoziliśmy z granicy na dworzec w Przemyślu od paru lat mieszka w Polsce. Kilka dni wcześniej wróciła jednak na Krym, by ewakuować młodszego brata i ciężarną ciocię, ale w Ukrainie została jej babcia. Całą drogę płakała. Kiedy spytałam, czy potrzebuje chwili, żeby się wypłakać albo odetchnąć powiedziała, że płacze z radości, że są już bezpieczni. W ostatnich dniach nie miała czasu na emocje, musiała ratować bliskich i swoje uczucia czy strach odłożyć na bok. Ale to, ile ciepła i wsparcia doświadczyła w Polsce w obliczu wojny w Ukrainie niezwykle ją poruszyło: „w Ukrainie nie ma teraz tylu dobrych ludzi co w Polsce” – powiedziała nam wsiadając do samochodu. – „Tam każdy musi teraz myśleć o sobie”. Jej brat nie mówi po polsku ani po angielsku, ale gdy wysiedli pod dworcem w Przemyślu, zamiast słów dał nam po czekoladce. Ogromnie mnie wzruszył ten mały gest, w obliczu niewyobrażalnej tragedii, w której przyszło mu uczestniczyć.

uchodzcy z ukrainy

Warto wspomnieć, że nie tylko Polki i Polacy angażują się teraz w pomoc na granicy. Na polskich drogach prowadzących z i do Ukrainy polskie rejestracje to tylko połowa wszystkich samochodów. Widać mnóstwo ludzi z Niemiec, Austrii, Belgii, Skandynawii, Czech czy Litwy. W Medyce na ulicach słychać każdy możliwy język – ludzie zjechali z całego świata, by nieść pomoc i zrobić ile mogą. Oferując wszystko, co mają – czas, rzeczy, pieniądze, transport, nocleg, ciepły prysznic, dobre i otwarte serca.

Pomoc przybiera najróżniejsze formy, bo choć oczywistym jest, że wszystkie osoby uchodźcze potrzebują jedzenia, wody, ciepłych ubrań czy zabawek dla dzieci, to najpiękniejszą rzeczą, która obecnie ma miejsce na granicy jest to, że wiele osób myśli też o innych – wydawałoby się mniej „niezbędnych” – rzeczach, które jednak mogą okazać się dokładnie tym, czego uciekające przed wojną osoby potrzebują. Na przykład o muzyce.

Muzyczny gest solidarności

Na Polsko-Ukraińskiej granicy poznałam Davide Martella – włoskiego pianistę mieszkającego w Niemczech, który na wieść o rozpoczęciu wojny spakował kota i fortepian i ruszył w ponad siedemnastogodzinną drogę, by muzyką witać osoby uciekające przed wojną. Przez ostatnie parę nocy śpi w samochodzie, a całe dni spędza przy fortepianie, by przynieść uchodźcom odrobinę normalności i spokoju. By choć trochę zagłuszyć to, co wypełnia ich głowy i serca. Co jakiś czas jakaś osoba z Ukrainy wręcza mu kilka hrywien w podzięce za grę, która wszystkim dodaje sił i otuchy.

 

uchodzcy z ukrainy

Zapytałam go dlaczego to robi, ale odpowiedź na to pytanie wydała mu się śmiesznie oczywista: „Dlaczego? Żeby powitać ludzi. Kiedy dowiedziałem się o wybuchu wojny pomyślałem, że przywiozę im odrobinę pozytywnej energii i ukojenia. W Niemczech zarabiam jako pianista, gra w strefach wojennych jest moim dodatkowym projektem. Kiedyś byłem w Afganistanie – armia załatwiła mi transport fortepianu. Teraz jestem tu, jutro planuję pojechać do Lwowa i grać dla ludzi tam”.

Gdy tak sobie rozmawiamy, a Davide gra na fortepianie moje ulubione piosenki, jakiś amerykański reporter wręcza mu paręset dolarów. Starszy wolontariusz bez słowa bierze co jakiś czas jego telefon do naładowania, dorzuca drewno do palenia w metalowej beczce, okrywa go kocem. W pewnym momencie podchodzi do nas mieszkaniec Medyki, by uścisnąć mu rękę i zapytać czy czegoś mu nie potrzeba. Pomimo bariery językowej w ciągu zaledwie paru minut umawiają się, że odbierze Davide wieczorem, żeby ten mógł wziąć u niego prysznic. Godzinę później podchodzi kolejna osoba, by zaoferować mu nocleg w hostelu.

To jest ten rodzaj oddolnej, międzyludzkiej solidarności i pomocy, który najbardziej wzrusza. Ludzie dający od siebie co tylko mają i co tylko mogą, by wspierać ogromną sieć pomocy stworzoną w zaledwie parę dni. Nawet jeśli to „tylko” ciepły prysznic, który dla Davide jest w tym momencie prawdziwym wybawieniem.

uchodzcy z ukrainy

Granica otwarta dla wszystkich

W centralnym punkcie przy drodze prowadzącej z przejścia granicznego ustawione są miski z karmą i wodą dla zwierzaków, wolontariusze witają przybywających ciepłym obiadem i herbatą, dzieciom rozdają słodycze. Na drogę pakują ludziom co się da – jedzenie, artykuły higieniczne, zabawki. Brakuje siatek, by osoby uchodźcze mogły zabrać ze sobą jak najwięcej – większość z nich przekracza granicę z plecakiem lub jedną walizką. Wszędzie leżą rzeczy do zabrania: ubrania, buty, zabawki, artykuły spożywcze, higieniczne, produkty dla dzieci i zwierząt.

Wokół punktów gastronomicznych czekają ludzie oferujący transport do większych i mniejszych miast w Polsce i do innych krajów Europy. Regularnie i bardzo sprawnie odbywa się darmowy transport na dworzec w Przemyślu, skąd regularnie przez cały dzień i noc odchodzą pociągi na całą Polskę. A na samej górze Medyki rozbrzmiewają dźwięki fortepianu i śpiew.

uchodzcy z ukrainy

W innej części miasteczka spotkałam Annikę Hirvonen, szwedzką członkinię partii Zielonych i Europarlamentu, która przyjechała na granicę, żeby zobaczyć jak wygląda niesiona osobom z Ukrainy pomoc. I ją wzruszyło to, jak wiele mogą zrobić wspólnymi siłami nieznający się ludzie, praktycznie beż żadnej pomocy rządu: „Jestem w Polsce dopiero od kilku dni, wczoraj spotkałam się w Warszawie z osobami z polskiej partii Zielonych i wspólnie uczestniczyliśmy w demonstracji solidarnościowej z Ukrainą” – mówi. –  „Dopiero dotarliśmy na granicę. Przyjechałam tu, bo chciałam zobaczyć jak wygląda sytuacja, jak Polska i Polacy sobie z nią radzą. W Szwecji zajmuję się mocno tematem migracji i miałam w sobie duży niepokój w kontekście aktualnego kryzysu migracyjnego, ale jak na razie spotykam się z samymi dobrymi reakcjami. Niesamowite jest dla mnie to, jak wiele osób błyskawicznie znalazło domy przez samoorganizację ludzi.

uchodzcy z ukrainy

Jest to dla mnie w ogóle ciekawe doświadczenie, bo w Szwecji gdy myślimy i mówimy o pomocy, w pierwszej kolejności myślimy o tym co zrobi i jak pomoże rząd. W Polsce tę odpowiedzialność wzięli na siebie ludzie, to jest zupełnie odwrotne podejście niż to, do którego jestem przyzwyczajona. Ciekawe jest dla mnie spojrzeć na kwestię pomocy z tej drugiej perspektywy i bardzo imponuje mi sposób, w jaki Polacy ruszyli na pomoc, szczególnie że w poprzednich latach obserwowaliśmy Polskę jako kraj bardzo oporny w kwestii uchodźczej.

Wczoraj rozmawiałam z kobietą, która na drugi dzień po przyjeździe do Polski dostała już pracę. Właściciel restauracji stworzył dla niej stanowisko baristki, by mogą jak najszybciej zacząć normalnie funkcjonować. Ta kobieta bardzo duży nacisk w rozmowie kładła na to, że nie chce być obciążeniem, tylko częścią społeczeństwa. Chce być za nie współodpowiedzialna i wnosić w nie swój wkład. To ważne, żeby pamiętać o tym, że te osoby nie chcą być zewnętrznym problemem, tylko częścią całości.

Niezwykle istotne jest, by ciepło przyjąć osoby uchodźcze, ale trzeba pamiętać, że ta solidarność musi zostać z nami nie tylko na najbliższe tygodnie, ale też w dłuższej perspektywie. W Szwecji obserwowałam w 2015 roku to, że po początkowej solidarności z osobami uchodźczymi, w pewnym momencie pojawiła się fala negatywnych reakcji i świadomość, że coś takiego może wydarzyć się i w tym przypadku budzi we mnie na ten moment największy niepokój.

Musimy cały czas pamiętać, by widzieć w tych osobach przede wszystkim ludzi, a nie politykę. Musimy zaopiekować się ukraińskimi dziećmi i dać im bezpieczną, normalną przyszłość i szansę na dobrą asymilację. I szczególnie teraz musimy pamiętać, że „siłą społeczeństwa nie jest siła rządu, ale pojedynczych osób”.

uchodzcy z ukrainy

Pomoc długofalowa

Wiele osób, które brało udział w naszej zbiórce przepraszało, że nie dało więcej lub dziękowało, że dzięki nam mogą jakkolwiek pomóc. Poczucie odpowiedzialności i chęć pomocy są w tej chwili tak wielkie, że rośnie serce, ale pamiętajmy, że każdy i każda z nas pomaga na tyle, na ile może i to jest ok. Każdy gest pomocy – mały czy duży – liczy się tak samo. Nie czujcie się winni, że nie macie wolnego mieszkania albo środków na dwieście kartonów pieluch.

Wspólnymi siłami damy sobie z tym radę. Poza tym weźmy również pod uwagę, że pomoc Ukrainie nie może spoczywać wyłącznie na barkach obywateli i obywatelek, musimy do tej pomocy wywoływać nasz rząd, który ciągle niewiele w tej kwestii robi. Pamiętajmy też, że ten kryzys to nie tylko czas wojny, która może się zresztą toczyć jeszcze całymi miesiącami lub latami. To też jego długofalowe skutki.

uchodzcy z ukrainy

To, w jaki sposób wesprzemy i przyjmiemy do naszych społeczności osoby uchodźcze w perspektywie kolejnych miesięcy i lat, jest równie ważne jak nasza postawa wobec nich teraz. Radzenie sobie z kryzysem to też pomoc im w codziennych sytuacjach, przyjazne rozmowy (choćby te najkrótsze), wsparcie okazywane na różnych poziomach. Ci ludzie muszą poczuć, że są u nas mile widziani nie tylko w obliczu kryzysu humanitarnego, ale również później.

Musimy walczyć o ich dostęp do rynku pracy, szkół, przedszkoli i szpitali, do wydarzeń kulturalnych tłumaczonych na ich język, zajęć dla dzieci, kursów zawodowych i językowych, do mieszkań w przystępnej cenie. O ich prawo do opieki zdrowotnej, prawnej i psychologicznej. To dbanie o to, by ukraińskie dzieci miały polskie koleżanki i kolegów, a ich rodzice przyjaciół i znajomych.

To długi okres asymilacji, w czasie którego spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność za to, jak potoczy się ich i nasze wspólne życie w perspektywie następnych tygodni, miesięcy i lat. Wiele osób chce jechać na granicę i pomagać, ale zwyczajnie nie ma takiej możliwości. To wcale nie oznacza, że w takiej sytuacji pomoc jest niemożliwa. Jest wiele wymiarów działań pomocowych i każdy jeden jest równie ważny.

uchodzcy z ukrainy

Jak zatem pomagać, gdy nie macie środków fizycznych, finansowych lub psychicznych by pomagać bezpośrednio na granicy?

Po pierwsze: finansowo.

W sieci jest wiele zbiórek na najróżniejsze potrzeby. W tym na ukraińskie wojsko i niezbędne na froncie hełmy, kamizelki kuloodporne, jedzenie i leki; na osoby z niepełnosprawnościami i osoby queerowe, które z Ukrainy uciekły lub w niej zostały; zwierzęta ewakuowane z Ukrainy i te, które ciągle tam są; transport osób z głębi Ukrainy na granicę; wynajęcie mieszkań tym, którzy do nas przyjeżdżają. Możecie też założyć własną zbiórkę lub benefit na wybrany przez siebie cel, choć zawsze bezpieczniej jest podpiąć się pod większą organizację.

Po drugie: ofiarowując swój czas, siły i umiejętności.

W miejscach zbiórek ciągle brakuje osób do sortowania, pakowania i opisywania rzeczy, które trafiają do Ukrainy i do osób uchodźczych. Osoby przyjeżdżające do Polski chcą iść do pracy lub posłać dzieci do szkół i przedszkoli, ale wielu uniemożliwia to bariera językowa. Możecie pomóc im w nauce języka, zaproponować korepetycje dla dzieci, zajęcia sportowe, muzyczne, artystyczne. Możecie pomóc w opiece nad dziećmi, zwierzętami, chorymi członkami i członkiniami ich rodzin. Pomagajcie w poszukiwaniu mieszkań i pracy, nawet przez zwykłe udostępnianie informacji lokalnymi kanałami.

uchodzcy z ukrainy

Po trzecie: bardzo duża praca jest do wykonania w sieci.

Apelujcie do NATO o zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Ukrainą, apelujcie do rządu o zwiększenie pomocy potrzebującym. Ale przede wszystkim nie powielajcie i nie podawajcie dalej niesprawdzonych i niemożliwych do zweryfikowania informacji. Zgłaszajcie osoby i konta, które to robią, rozmawiajcie z osobami ze swojego otoczenia o weryfikowaniu tego, co udostępniają. Pamiętajcie, że dezinformacja i nastawianie ludzi przeciw sobie są dla Rosji silniejszą bronią, niż czołgi i karabiny.

Po czwarte: rozmawiajcie z osobami z waszego otoczenia o sytuacji w Ukrainie i o sytuacji osób uchodźczych w Polsce.

Tłumaczcie innym, dlaczego używamy sformułowania „w Ukrainie”, a nie „na Ukrainie” –  jeśli tego nie wiecie spieszę z wyjaśnieniem. Przyimek „na” w połączeniu z nazwą geograficzną lub nazwą kraju sugeruje, że mówimy o części czegoś większego (choć jak to w języku polskim bywa – nie zawsze). Sformułowanie „na Ukrainie” pojawiło się w czasie, gdy była ona częścią ZSRR. Po wywalczeniu państwowości zmiana przyimka z „na” na „w”, stała się kolejną rzeczą, która podkreśla oderwanie Ukrainy od ZSRR. To ważne szczególnie teraz! Putin regularnie i świadomie używa sformułowania „na Ukrainie”, dając wyraz temu, że nie uznaje jej autonomii i ciągle uważa ją za fragment Rosji.

Sformułowanie „na Ukrainie” podkreśla w języku to, jakoby Ukraina była ciągle częścią, kolonią, regionem należącym do kogoś innego. Tymczasem dla osób w Ukrainie bardzo ważne jest, by w każdy możliwy sposób podkreślać swoją niezależność – również w języku, nawet jeśli słownik dopuszcza obie formy. Używanie formy podkreślającej autonomię Ukrainy jest zatem bardzo ważną częścią walki o jej wolność. „Granice mojego języka wyznaczają granice mojego świata” – powiedział kiedyś Ludwig Wittgenstein i gdyby żył dzisiaj, z pewnością powtórzyłby to jeszcze wiele razy).

Poza poprawnością polityczno-lingwistyczną, apelujcie też o empatię, otwartość, tolerancję i zweryfikowanie własnych uprzedzeń i przywilejów. Reagujcie na wszelkie przejawy rasizmu i ksenofobii, na nieprawdziwe informacje, na krzywdzące stereotypy – zarówno w sieci, jak i poza nią. Szanujcie ludzi wokół was. Traktujcie ich ze spokojem, cierpliwością, empatią.

Bądźcie wrażliwe i wrażliwi na otaczających was ludzi – zawsze, nie tylko przez najbliższe tygodnie. Zwracajcie uwagę na to, czy ktoś nie próbuje ugrać czegoś dla siebie kosztem osób, które przeżywają obecnie największą traumę, jaką człowiek może sobie wyobrazić. W wielu krajach podnoszenie cen w celu zarobku na kryzysie humanitarnym jest karalne.

U nas niestety nikt takiego zapisu nie wprowadził i już teraz widać, jak obok wsparcia i solidarności szerzy się robienie biznesu na cudzej krzywdzie (np. podnoszenie cen hoteli w pobliżu granicy z Ukrainą o kilkaset procent). Warto reagować na to choćby negatywną opinią w Google z opisem sytuacji, choć oczywiście najlepiej takie miejsca omijać szerokim łukiem i bojkotować.

uchodzcy z ukrainy

Po piąte: organizujcie się, zaprzyjaźniajcie. Wyciągajcie ręce do osób, które nie mają tu nikogo, włączajcie je w swoje działania, inicjatywy i wydarzenia.

Sprawdźcie, co słychać u waszych ukraińskich współpracownic_ków, sąsiadów czy znajomych. Zapytajcie ich: czy i jak możecie im pomóc? Co jest im lub ich rodzinom w Ukrainie najbardziej potrzebne? W czym możecie im ulżyć?

Może wystarczy użyczyć im telefonu, by zadzwonili do rodziny albo paru godzin odciążenia od zajmowania się dziećmi. Zwracajcie uwagę na cudzą samotność, wiele osób nie ma w Polsce nikogo. Czasem zwykły uśmiech czy rozmowa są dla ludzi ważniejsze, niż pełny karton rzeczy. Majmniejszy gest dobroci lub przejaw przyjaźni może okazać się na wagę złota.

Po szóste: nie bierzcie na siebie więcej, niż jesteście w stanie udźwignąć w dłuższej perspektywie.

Pomoc w kryzysie nie ogranicza się wyłącznie do czasu trwania jego pierwszych tygodni. Wiem, że wiele z nas oferuje teraz miejsca u siebie w domach i ogłasza się jako domy tymczasowe dla ukraińskich zwierząt.

Zanim podejmiecie taką decyzję, zastanówcie się czy na pewno jesteście w stanie taką pomoc zapewnić, ponieważ nie jest to sytuacja chwilowa. Może się okazać, że ze względu na różne czynniki osoba/osoby lub zwierzę/ta będą musiały zostać u was przez kilka miesięcy. Zastanówcie się dobrze, czy na pewno jesteście na to gotowe/gotowi, czy nie lepiej wybrać inną formę pomocy.

Schroniska przyjmujące zwierzęta z Ukrainy apelują: dużo ważniejsza niż tymczasowe domy dla przywożonych zwierząt jest teraz adopcja tych, które już są w schroniskach.

Adopcja tychże zwierzaków pozwoli przede wszystkim na mądrą i przemyślaną adopcję zwierzęcia, którego charakter jest już znany (co niesie dużo mniejsze ryzyko nieudanej adopcji i powrotu zwierzęcia do schroniska). Pozwoli to także zwolnić miejsce dla ukraińskich bezdomniaków.

I przede wszystkim: dbajcie o siebie i o najbliższych, doceńcie ich w tym czasie mocniej niż zwykle. Odnajdźcie w sobie to najbardziej pierwotne poczucie wspólnotowości. To ono jest teraz najcenniejszą formą pomocy, jaką możemy ofiarować osobom uchodźczym i wszystkim sobie nawzajem.

­Przy tym wszystkim nie zapomnijmy proszę, by jebać nie tylko Putina!  Ale też *** i ************, które nie robią nic, żeby realnie wspomóc nasze działania wobec tego kryzysu. Dodatkowo rozsiewają często fałszywe informacje, by nastawić nas przeciwko osobom uchodźczym, wspierając przy okazji Rosję w działaniach dezinformacyjnych i antydemokratycznych.

Sprawdź też!

Dodaj komentarz