Ostatnio coraz więcej moich myśli pochłania różnica w postrzeganiu i respektowaniu cudzego życia jako wartości, który łatwo zaobserwować na podstawie obecnej sytuacji. Z jednej strony jesteśmy wspaniałym, otwartym narodem, który bez odgórnej pomocy ruszył ramię w ramię, by pomagać osobom uchodźczym z Ukrainy i otworzyć przed nimi swoje domy. Z drugiej strony od miesięcy biernie przyglądamy się sytuacji na granicy Polsko-Białoruskiej, gdzie od lipca zeszłego roku toczy się ogromny kryzys humanitarny, który mediów czy naszych codziennych myśli nie zajmuje nawet w jednym procencie tak mocno jak sytuacja na na granicy Polsko-Ukraińskiej. Ciężko mi to zrozumieć, ale przecież widzę to też na swoim przypadku. W jakiś przedziwny sposób nie uderza nas los osób z Bliskiego Wschodu tak mocno, jak tych z Ukrainy, chociaż obie te grupy są w bardzo podobnej sytuacji. Wszyscy ci ludzie uciekają przed wojną, strachem i groźbą śmierci, zostawiają za sobą rodziny, przyjaciół, prace, mieszkania, systemy wsparcia. Wszyscy chcą się schronić w bezpiecznym miejscu i przeczekać kryzys lub rozpocząć nowe życie, z dala od wojny. Wbrew temu, do czego próbują przekonać nas internetowe trolle i inni siewcy dezinformacji, te osoby nie opuszczają swoich krajów i wszystkiego co znają w celach zarobkowych. Robią to, bo muszą. Bo w kraju grozi im śmierć. Większość wierzy jednak, że kryzys szybko minie i uda m się wrócić do siebie. Do swoich domów. A nawet jeśli są wśród nich i takie osoby, które marzą o lepszym życiu w innym kraju, my, jako naród posiadający ogromne grupy emigrantów ekonomicznych w najróżniejszych zakątkach świata, powinniśmy to dobrze rozumieć i wspierać tak, jak inne państwa wspierają nas i naszych bliskich, szukających tego samego w krajach zachodnich.
Ci „obcy”
Czy czasem nie jest tak, że wymazując z ogólnej świadomości istnienie osób nie-białych, dajemy sobie przyzwolenie na traktowanie ich mniej jako ludzi, a bardziej jak „koncept”, którego istnienia jesteśmy świadomi_e, ale niekoniecznie wywołuje ono w nas poczucie braterstwa i siostrzeństwa czy innej formy pokrewieństwa choćby przez to, że wszyscy jesteśmy ludźmi? Mam wrażenie, że w naszej polskiej kulturze osoby nie-białe wykorzystywane są wyłącznie w celu podtrzymywania nierówności i wzbudzenia poczucia winy, gdy domagamy się większej ilości praw i wolności lub nawet życia na pewnym poziomie. „Dzieci w Afryce głodują” mówią nam rodzice, gdy nie chcemy zjeść obiadu, bo czegoś nie lubimy, próbując nauczyć nas doceniania tego, co mamy lub niewybrzydzania przy stole. „Jak babom się w Polsce nie podoba to niech jadą do Pakistanu” mówią w Internecie faceciki, gdy walczymy o równość i pełnię praw lub nie zgadzamy się na seksizm i dyskryminację. Nie traktujemy tych osób jak równorzędnych, lecz raczej jak kontrast do naszego „cywilizowanego” systemu funkcjonowania. Ten kontrast wynika zresztą ze stereotypowego, nacechowanego ksenofobią, uprzedzeniami i stereotypami, myślenia. Myślenia, którego podświadomie jesteśmy uczone i uczeni od małego, poprzez wymazywanie nie-białej historii i nie-białych postaci historycznych (z małymi wyjątkami) z ogólnej świadomości. Poprzez podprogowy przekaz w bajkach, filmach, reklamach i popkulturze, który – wbrew faktom – wmawia nam, że biali dominują w świecie. A przynajmniej w tym „lepszym”, „cywilizowanym”, „rozwiniętym” świecie. Że każda odbiegająca od „białej normy” osoba jest wyjątkiem, marginesem, tłem historii białych. Nauczyliśmy się tego nawet o tym nie wiedząc i pomimo tego, jak postrzeganie kwestii rasowych zmieniło się w ostatnich latach, gdzieś tam w środku siedzą w nas dawne uprzedzenia. Podobno pierwszy odruch, który się w nas pojawia to ten wyuczony. Dopiero kolejny jest wynikiem własnych przemyśleń i edukacji. Być może stąd wynika fakt, że pierwszym odruchem w przypadku białych osób uchodźczych była pomoc, a w przypadku nie-białych – bierność i poczucie, że nas to nie dotyczy.
Strach blokujący pomoc
Gdy rozpoczął się kryzys na granicy z Białorusią, pierwszym odruchem mojego partnera i moim było jechać i pomóc. Naszą chęć pomocy skutecznie jednak zniwelował strach, narastający (głównie we mnie) wraz z rozwojem sytuacji i kolejnymi niepokojącymi informacjami napływającymi z granicy. Nie był to wcale strach przed ludźmi próbującymi przekroczyć granicę, ale przed urzędnikami państwa polskiego. Przed strażnikami granicznymi, którzy regularnie stosowali (i stosują dalej) przemoc fizyczną i psychiczną wobec osób, które przybyły na granicę i tych, które próbowały pomóc utrzymać je przy życiu. Zastraszanie aktywistów i aktywistek, a także traktowanie ich jak kryminalistów i kryminalistki, mocno ostudziło mój zapał. Nie chciałam wchodzić w sytuację, w której będę się bała o własne życie. I nie powinnam musieć w taką sytuację wchodzić, ale przede wszystkim, polscy urzędnicy nie powinni nikogo w takiej sytuacji stawiać. Chęć niesienia pomocy osobom uciekającym przed wojną to zwyczajny, ludzki odruch każdej przyzwoitej i empatycznej osoby. Nie mieści mi się w głowie, że z naszych podatków opłacamy pensje osób, które z kompletną obojętnością patrzą na cudze cierpienie i śmierć. Tak, jakby to nie byli ludzie. A przecież spadające na ich miasta bomby sieją takie samo spustoszenie jak te, spadające na Ukrainę, a wiele z tych osób również ucieka przed agresją Rosji.
Straż Graniczna, która masowo pomaga osobom przekraczającym ukraińsko-polską granicę, to przecież ta sama, która dzieci na granicy z Białorusią szczuje psami i wypycha do lasów. Czy samo to nie mówi najwięcej o mentalności polskich służb? Podczas zaprzysiężenia ślubują „ściśle przestrzegać zasad Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i obowiązującego porządku prawnego oraz ofiarnie i sumiennie wykonywać powierzone zadania (…) a także przestrzegać zasad etyki funkcjonariusza Straży Granicznej”[1]. Jak to zatem możliwe, że etyka pozwala im pomagać dzieciom na jednej granicy, a tych na drugiej skazywać na śmierć głodową, z wycieńczenia lub mrozu? W jaki sposób strzegą polskiej Konstytucji i prawa, łamiąc je na granicy już prawie rok, tylko po to, by parę tysięcy osób nie mogło znaleźć u nas schronienia, gdy jednocześnie kawałek dalej naszą granicę przekraczają miliony? Przyglądanie się temu z boku jest ciężkie i bolesne. Myśl o tym, jak pobyt wewnątrz tej sytuacji i poczucie niemocy i bezsilności dobiłyby moje – i tak już mocno przeorane – zdrowie psychiczne, była głównym powodem rezygnacji z niesienia realnej, fizycznej pomocy. I wiem, że nie byłam w tym sama. Jedną z przyczyn tak ogromnej pomocy osobom z Ukrainy jest to, że jest ona teraz wspierana nie tylko przez współobywateli i współbywatelki, ale także przez rząd, choć słowo „wspierana” w ich wypadku jest raczej hiperbolą. Nie jest w każdym razie przez nich blokowana, co daje nam poczucie bezpieczeństwa w niesieniu tej pomocy. Myśl o narażaniu własnego zdrowia i/lub życia w celu niesienia pomocy ofiarom wojny w XXI wieku, w kraju mianującym się częścią Europy Zachodniej, wydaje się absurdalna.
W artykule z 11.12.2021 r. OKO.press wymieniło 13 form bezwzględnej przemocy polskich służb granicznych: „Push-backi, także rodzin z małymi dziećmi, nawet kobiet ciężarnych (bezprawna w świetle Konstytucji, prawa polskiego i międzynarodowego praktyka wg danych Straży Granicznej i raportu Grupy Granica, do końca listopada zastosowana została aż 27,5 tys. razy!); Rozdzielanie rodzin, wypychanie nieletnich za granicę; Wywózki chorych ze szpitali do lasów; Skazywanie migrantów na tortury; Blokowanie/ utrudnianie medycznych interwencji; Blokowanie dostarczania jedzenia i pomocy uchodźcom; Niszczenie / kradzież telefonów lub kart sim; Przepychanie przez druty kolczaste; Przemoc fizyczna, przemoc psychiczna; Wpychanie do rzeki, na bagna w rezerwacie ścisłym; Szczucie psami; Zabieranie śpiworów, jedzenia; Przeciąganie martwych ciał na Białoruś”[2].
Regularnie łamana jest tam zatem nie tylko Konstytucja i polskie prawo, ale też wszelkie obowiązujące nas prawa międzynarodowe. Wszyscy widzieliśmy filmy, w których migrantki i migranci składają wnioski, często w obecności prawników, o ochronę międzynarodową. W takiej sytuacji państwo ma obowiązek te wnioski rozpatrzyć, a jednak nasze wypycha ludzi z powrotem do lasu bez względu na obowiązujące prawo. Pozbawiając te osoby podstawowych praw człowieka, skazują je na śmierć, „jakby nakładając mundur tracili człowieczeństwo”[3]. Osoby chętne do pomocy Grupa Granica od razu ostrzega: „Zapomnijcie o prawie. To strefa bezprawia”. Aktywiści i aktywistki regularnie składają wnioski do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, w imieniu koczujących na granicy migrantów i migrantek. Tych wniosków Straż Graniczna jednak nie honoruje, kontynuując przepychankę ludzi pomiędzy dwoma państwami. Ich prośby o azyl są regularnie ignorowane przez służby i rząd, pomimo tego, że 72% Polek i Polaków opowiada się za pomocą humanitarną na granicy (wg sondażu IPSOS)[4]. Ludzi udaje się wyciągnąć dopiero w momencie przyjazdu przedstawicieli Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, którzy mają prawo wjazdu do strefy przygranicznej i odbywają cotygodniowe wizytacje placówek Straży Granicznej. Nie jest to jednak łatwe, gdy większość ludzi chowa się w lasach bojąc wykrycia i ponownego push-backu na stronę białoruską.
Uchodźczy rasizm
Czy naprawdę jedynym powodem, dla którego nie ruszyliśmy masowo pomagać tym ludziom był ich kolor skóry? Odpowiedź na to pytanie jest niestety twierdząca, co zresztą pokazują także wydarzenia z Przemyśla, gdy granicę polsko-ukraińską przekraczały osoby nie-białe. Studenci_tki i emigranci_tki z krajów Afrykańskich, z Bliskiego Wschodu czy Indii, spotkali się w naszym kraju z otwartą wrogością. Choć według doniesień Straż Graniczna traktowała ich na równi z pozostałymi osobami, to ich pojawienie się – choć stanowili zdecydowaną mniejszość – obudziło w naszym społeczeństwie natychmiastowy sprzeciw. Na ulice Przemyśla ruszyły kibolskie bojówki, które pod ochroną policji „patrolowały miasto” by, jak twierdzili, „bronić polskich kobiet”. Zarówno po Przemyślu, jak i po internecie rozeszły się natychmiastowo informacje o rzekomych napaściach, kradzieżach, gwałtach. I chociaż były one dementowane przez policję, wiele osób – w tym prawicowi politycy – podchwyciło je jako fakty.
Były to informacje tożsame z tym, o czym słuchaliśmy podczas kryzysu w 2015 roku. Ten sam rodzaj informacji, te same motywacje, ta sama narracja. I tak samo jak wtedy największym zagrożeniem nie byli migranci i migrantki. Bo naprawdę niebezpieczne zrobiło się dopiero wtedy, gdy „polscy patrioci” wyszli na ulice nas „bronić”. Nie twierdzę, że wśród migrantów i migrantek lub uchodźców czy uchodźczyń są same wspaniałe osoby. Weźmy 1000 osób z dowolnej grupy społecznej, a znajdzie się tam co najmniej jedna, której nikt by u siebie nie chciał. Ale to jest ryzyko, z którym wiąże się niesienie pomocy w czasie wojny. Masowo uciekających w czasie II Wojny Światowej Polaków też nikt nie weryfikował tak, jak powinni być weryfikowani. Jest to fizycznie niemożliwe, gdy ma się do czynienia z setkami tysięcy lub milionami osób.
Ludzkie życie, a polityczne przepychanki
Nie zmienia to faktu, że polski rząd wykorzystał osoby w kryzysie do swoich własnych, politycznych gier, a co gorsza – wszyscy mu na to pozwoliliśmy. Politycy nie mogliby zignorować tak ogromnego, społecznego ruchu, jaki obserwujemy teraz w stosunku do osób z Ukrainy, gdyby miał miejsce na granicy białorusko-polskiej. Tymczasem to my zignorowaliśmy fakt, że ludzie, którzy uciekli przed piekłem wojny, umierali (i dalej umierają) z głodu, wyczerpania i zimna na naszych oczach, chowając się w lasach i na bagnach ze strachu przed polskimi służbami. Nie ruszyliśmy na granicę z masową pomocą, nie wsparliśmy gremialnie zbiórek pomocowych, nie otworzyliśmy na nich naszych domów i serc nawet w połowie tak hojnie, jak robimy to teraz. Bez słowa zrobiliśmy to wszystko dla milionów Ukrainek i Ukraińców. I bez słowa nie zrobiliśmy tego dla osób z Syrii, Afganistanu, Iraku czy Etiopii.
„To wspaniale, że rząd i UE pracują nad rozwiązaniami ułatwiającymi osobom z Ukrainy legalizację pobytu, prawo do pracy i świadczeń. Ale to musi dotyczyć wszystkich osób, których życie jest zagrożone. Inaczej to rasizm instytucjonalny” – mówi OKO.press Aleksandra Chrzanowska ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej i Grupy Granica. „2 marca, zaledwie 6 dni po wybuchu wojny w Ukrainie, w życie weszło rozporządzenie MSWiA z 28 lutego o przedłużeniu stanu wyjątkowego na polsko-białoruskiej granicy do 30 czerwca 2022. W kolejnych miesiącach nie będzie można zatem wjechać na teren przygraniczny ani dziennikarzom, ani pomocy humanitarnej. W styczniu 2022 Sąd Najwyższy orzekł, że rząd PiS nie mógł wprowadzić całkowitego zakazu wjazdu do strefy stanu wyjątkowego dla dziennikarzy. Rząd nie mógł też zakazać organizacjom humanitarnym niesienia pomocy dla migrantów w strefie. Zakazy naruszają Konstytucję. Władze i służby kryminalizują nasze [aktywistów i aktywistek] działania. Szczególnie trudną sytuację mają mieszkańcy, którzy udzielili schronienia migrantom, którzy zdecydowali się np. złożyć wniosek o ochronę, ale woleli zgłosić się do SG już z postanowieniem o zabezpieczeniu z ETPCz (…) Mieszkańcy, którzy takiego schronienia udzielili są wzywani na świadków w sprawach o nielegalne przekroczenie granicy. Na świadków, czyli nie można odmówić odpowiedzi, bo teoretycznie nie jest się o nic oskarżonym. Ale te osoby i tak się czują oskarżone m.in. przez sposób ich odpytywania (…) Cały czas pomoc na granicy polsko-białoruskiej jest przedstawiana przez służby i rząd jako nielegalna. To szczególnie bolesne teraz, gdy tyle osób pomaga – i to wspaniałe – osobom z Ukrainy (…) Osoby uciekające przez granicę polsko-ukraińską i polsko-białoruską uciekają przed tym samym – przed wojną, przed bezprawiem, przed śmiercią (…) Dlaczego nie są traktowane równo? Dlaczego jednych przyjmujemy z otwartymi ramionami, a drugich wyrzucamy na drut żyletkowy?”[5].
„Łukaszenka gra na emocjach, a my pozwalamy, żeby na nich grano” – raport Grupy Granica
„Kryzys humanitarny, jaki obserwujemy od trzech miesięcy na polsko-białoruskiej granicy (a także na granicy Białorusi z Łotwą i Litwą), to w Europie sytuacja bez precedensu – piszą w raporcie dotyczącym kryzysu humanitarnego na pograniczu polsko-białoruskim osoby z Grupy Granica, które na bieżąco monitorują sytuację. – Nie zdarzyło się dotąd, by jedno państwo podjęło się de facto przemytu ludzi na tak dużą skalę. Generowanie migracji stało się dla białoruskiego reżimu narzędziem zemsty na Unii Europejskiej – w tym także na Polsce – za jej decyzje polityczne. Warto podkreślić, że to, co dzieje się na pograniczu Polski i Białorusi, to nie kryzys migracyjny. Tej sytuacji nie wywołała wojna, kataklizm ani gwałtowna zmiana władzy w regionie. Ludzie zostali przez białoruski reżim sprowadzeni na pogranicze właśnie po to, by spowodować zamęt oraz doprowadzić do polaryzacji i konfliktów w polskim społeczeństwie. Gdy spojrzy się na to z tej perspektywy, można powiedzieć, że Aleksander Łukaszenka osiągnął cel – Polacy są podzieleni jak nigdy. Nie jest to jednak nadal kryzys migracyjny – takie liczymy zwykle w milionach ludzi. Tymczasem kilka tysięcy osób sprowadzonych na polską granicę to dwie widownie sporego teatru – albo same miejsca o podwyższonym standardzie na Stadionie Narodowym. Zaspokojenie potrzeb tych ludzi na pewno nie przekracza możliwości i zasobów naszego kraju.
Mimo to białoruskie władze łatwo doprowadziły Polskę do serii radykalnych kroków: wprowadzenia stanu wyjątkowego, ograniczenia wolności mediów oraz zakazania wstępu na teren przygraniczny aktywistom i aktywistkom, nawet osobom świadczącym pomoc medyczną i humanitarną. Zmieniono przepisy, ograniczając dalej prawa człowieka i standardy ochrony ludzkiego życia. Po napływie dużej liczby migrantów do Europy w latach 2014–2016 tematy migracyjne stały się szczególnie trudne. Budzą wiele emocji i polaryzują społeczeństwa. Aleksander Łukaszenka gra na tych emocjach, a my pozwalamy, żeby na nich grano. Białoruskie władze zadziałały jak dobrze zorganizowana siatka przemytników. Cynicznie wykorzystały patologie europejskiego systemu wizowego, który uniemożliwia uzyskanie wizy do krajów UE większości osób poszukujących bezpiecznego schronienia czy połączenia z rodziną. Migranci i migrantki zostali skuszeni przez Łukaszenkę obietnicą łatwego i bezpiecznego dotarcia do Europy, a następnie postawieni w śmiertelnie niebezpiecznej sytuacji. Po przyjeździe spotkali się z brutalnością i przemocą, zmuszano ich do przekraczania granicy w niedozwolonych miejscach. Celowo stawiano ich w sytuacji zagrażającej zdrowiu i życiu, pozbawiano dostępu do wody, jedzenia oraz innych form podstawowej pomocy.
Białoruś zapewnia, że ruch migracyjny jest spontaniczny, a państwo to jedynie przestało powstrzymywać migrantki i migrantów podążających przez białoruskie terytorium na Zachód. To deklaracja wprost nieprawdziwa. Znane są nawet konkretne linie lotnicze, które pomagają w sprowadzaniu migrantów – ten proceder jest zresztą obecnie ukrócany. W tym kontekście nie można zatem mówić, że na pograniczu polsko-białoruskim mamy do czynienia z kryzysem migracyjnym. Obecna dramatyczna sytuacja ludzi uwięzionych w przygranicznych lasach to kryzys humanitarny. Jest on efektem strategii, jaką polski rząd przyjął w odpowiedzi na poczynania Aleksandra Łukaszenki wobec migrantek i migrantów przymusowych, którzy przekroczyli już polską granicę. Strategia ta polega na tym, aby osób przekraczających granicę możliwie szybko i za wszelką cenę się pozbyć – odesłać je z powrotem do Białorusi.
Władze RP skupiły się na skutkach strategii przyjętej przez Białoruś zamiast pomyśleć o jej źródłach. W rezultacie polskie służby rozpoczęły z władzami Białorusi przepychankę, w której stawką jest ludzkie życie. Polska porzuciła standardy ochrony praw człowieka, ochrony uchodźców i uchodźczyń oraz podstawowe zasady humanitaryzmu. Sytuacja na granicy została wywołana przez Białoruś, ale jest też skutkiem decyzji i wyborów polskich polityków. Z perspektywy migrantów działania polskich i białoruskich służb są niemal identyczne: ani jedni, ani drudzy nie respektują godności i praw tych osób. Ludzie nielegalnie przekraczający granicę są przez polskie służby wyłapywani i siłowo wywożeni na białoruską stronę. Tam z kolei są przez białoruską straż graniczną brutalnie zmuszani do ponownego wejścia do Polski. Nawet ci, którzy zrozumiawszy, w jakiej pułapce się znaleźli, chcieliby wrócić do krajów pochodzenia, nie mają takiej możliwości. W efekcie działań służb obu państw migranci i migrantki tygodniami tułają się po przygranicznych lasach, bez schronienia przed zimnem i deszczem, bez dostępu do pożywienia i czystej wody oraz do pomocy medycznej”[6].
Jak nieść pomoc?
To, że rząd i podległe mu służby łamią międzynarodowe i krajowe prawa, by nie wpuścić do Polski kilku tysięcy osób uciekających przed śmiercią, to dowód na ich totalny upadek. To, że aktywistki i aktywiści, którzy i które poświęcają własne zdrowie i czas, by wobec braku systemowej pomocy ratować ludzkie życia, są ścigani_e, szykanowani_e, zatrzymywani_e, karani_e mandatami, jest tego upadku dodatkowym potwierdzeniem. I potwierdzeniem tego, że do reszty zatracili człowieczeństwo. Nie oznacza to jednak, że swoją postawą reprezentują również nas. Jak zatem pomóc, gdy instytucje zawodzą, a pomoc zaczyna nam się kojarzyć ze strachem? Jeśli się nad tym zastanawiacie i chcecie włączyć w działania na rzecz osób, które od miesięcy czekają na ratunek, poniżej kilka rzeczy, które – w zależności od możliwości – możecie dla nich zrobić.
1. Nie zapominaj
To może wydawać się dość błahe, ale tylko ciągła świadomość tego kryzysu może przynieść jego pozytywne (na tyle na ile się da) rozwiązanie. Gdy odwracamy oczy, dajemy przyzwolenie na to, by rząd i działające na jego rozkazy służby mogły stosować bezprawne praktyki. Każde bezprawie karmi się obojętnością przyzwoitych ludzi.
2. Nagłaśniaj
Śledź w mediach informacje odnośnie bieżącej sytuacji. Rozmawiaj o niej ze znajomymi i bliskimi, udostępniaj dotyczące jej informacje (ale tylko te z rzetelnych źródeł). Sprzeciwiaj się łamaniu na granicy prawa polskiego i międzynarodowego, mów głośno o łamaniu przez polskie służby praw człowieka.
3. Lobbuj
„Naciskaj na swoich lokalnych posłów i posłanki, premiera, prezydenta, ministra spraw wewnętrznych i administracji i Straż Graniczną. Komentuj ich posty w mediach społecznościowych, pisz maile i pisma. Niech czują ciągły nacisk. To naprawdę ważne. Jeśli reprezentujesz społeczność, instytucję, zakład pracy, samorząd, możesz przygotować otwarte stanowisko wyrażające sprzeciw i apelujące o dopuszczenie pomocy humanitarnej”[7]. Możesz także zorganizować własne wydarzenie, pikietę, marsz, petycję.
4. Podpisz petycję
Małym, ale ważnym krokiem jest również złożenie podpisu pod petycją. Możesz podpisać np. petycję do Rady Unii Europejskiej z żądaniem natychmiastowej reakcji na kryzys humanitarny (https://www.change.org/p/%C5%BC%C4%85damy-natychmiastowej-reakcji-na-kryzys-humanitarny), petycję do Parlamentu Europejskiego Humanitarian aid to the border with Belarus. Now! (https://chng.it/fgt8F9pzwc), petycję Amnesty International Żądamy godności na granicach (https://amnesty.org.pl/akcje/zadamy-godnosci-na-granicach/) lub Manifest Grupy Granica POMAGANIE JEST LEGALNE! (https://naszademokracja.pl/petitions/manifest-grupy-granica-pomaganie-jest-legalne-1).
5. Pomoc rzeczowa
Możesz przekazać rzeczy do Magazynu Fundacji Ocalenie i Domu Otwartego. Warto najpierw sprawdzić, na co w danym momencie jest tam największe zapotrzebowanie (link: https://ocalenie.org.pl/nasze-dzialania/pomagamy/magazin). Możesz też zorganizować własną zbiórkę. Jeśli się na to zdecydujesz, warto wcześniej przeczytać ten tekst: https://obywatele.news/jak-sensownie-przeprowadzic-zbiorke-na-granice-praktyczny-poradnik-aktywistyczny-zoski-z-lasu-rak/.
6. Pomoc finansowa
Możesz wesprzeć organizacje i grupy pomocowe, wspierające osoby przebywające na granicy po stronie polskiej (np. Polską Akcję Humanitarną (link do zbiórki: https://www.pah.org.pl/sos-granica/), Grupę Granica (link do zbiórki: https://zrzutka.pl/8br4cy), Medyczny Zespół Ratunkowy Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, który od 15.11.2021 r. zastępuje działania Medyków na Granicy (link do zbiórki: https://pcpm.org.pl/granica), Fundację Ocalenie (link do wpłat: https://crm.ocalenie.org.pl/civicrm/contribute/transact?reset=1&id=31&lang=pl#priceset-div)) lub po stronie białoruskiej (link do zrzutki: https://zrzutka.pl/ncmenm?fbclid=IwAR2HMzWYnlorTyEM2aCf2ZI7G8_T2F5LpW3iZlQLLKWn9i3oPaxk16nSsEc). Możesz też wesprzeć aktywistów i aktywistki działające na granicy (link: https://zrzutka.pl/du88pp) lub osoby uchodźcze, które już są w Polsce (link: https://witajwdomu.org.pl/).
7. Pomoc na miejscu
Jeśli mieszkasz blisko granicy możesz np. przygotowywać dla migrantów i migrantek posiłki (warto każdorazowo tego typu akcje skonsultować z lokalnymi aktywistami i aktywistkami), ugościć ich w swoim domu, zebrać niezbędne środki (np. koce, leki) i przeznaczyć aktywistom_kom. Pamiętaj, że dzielenie się jedzeniem, wodą, suchymi ubraniami, udzielenie pierwszej pomocy potrzebującym czy użyczenie telefonu, by zadzwonili do rodziny to działania legalne. Legalne jest także udzielenie informacji jak starać się o ochronę międzynarodową w Polsce i jakie niesie to konsekwencje prawne.
8. Wolontariat
Możesz zaangażować się w działania pomocowe jako wolontriusz/ka, wykorzystując swoje siły, możliwości i zasoby na rzecz niesienia pomocy (link: http://uchodzcy.info/pomagaj-uchodzcom-jako-wolontariusz/). Tutaj możesz sprawdzić jakie organizacje z całej polski zaangażowały się w pomoc: http://uchodzcy.info/kto-juz-dziala/, a tutaj informacje o konkretnych działaniach, do których potrzebne są wolontariuszki/wolontariusze: https://ocalenie.org.pl/kategoria/wolontariat). Jeśli jesteś tłumaczem/tłumaczką języka arabskiego, farsi, kurmandżi, sorani i paszto, medykiem/medyczką, adwokatem/adwokatką, radcą prawnym/radczynią prawną, skontaktuj się z Fundacją Ocalenie, by dopytać o to, jak pomagać.
9. Wynajem
Jeśli posiadasz dom, mieszkanie lub pokój na wynajem w Warszawie i/lub okolicy, możesz wynająć go uchodźczej rodzinie przez Fundację Ocalenie, która zapewnia właścicielom i właścicielkom pełne wsparcie oraz bezpieczny i stabilny najem (link: https://ocalenie.org.pl/wynajem-mieszkan-i-pokoi).
10. Mapa Gościnności
Bez względu na miejsce zamieszkania, możesz pomóc wspierając inicjatywę „Mapa Gościnności”, która działa na rzecz zapewniania godnej opieki osobom szukającym schronienia, szczególnie w zakresie mieszkaniowym, zdrowotnym, edukacyjnym i dostępu do rynku pracy. Możesz np. pomóc w transporcie, organizowaniu grup wsparcia i grup wolontariuszy, przygotowywaniu dokumentów i formalności oraz miejsc zaznaczonych na MG. Link: https://mapagoscinnosci.pl/.
[1]https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/straz-graniczna-16793876/art-33
[2]https://oko.press/jakby-to-nie-byli-ludzie-13-form-bezwzglednej-przemocy-polskich-sluzb-granicznych-katalog-bezprawia/
[3]https://oko.press/jakby-to-nie-byli-ludzie-13-form-bezwzglednej-przemocy-polskich-sluzb-granicznych-katalog-bezprawia/
[4]https://oko.press/az-72-proc-polek-i-polakow-za-pomoca-humanitarna-na-granicy-sondaz-ipsos/
[5]https://oko.press/stan-wyjatkowy-do-czerwca-pomoc-na-bagnach-co-sie-dzieje-na-granicy-polsko-bialoruskiej-wywiad/
[6]https://www.grupagranica.pl/files/Raport-GG-Kryzys-humanitarny-napograniczu-polsko-bialoruskim.pdf
[7]https://crm.ocalenie.org.pl/civicrm/contribute/transact?reset=1&id=31&lang=pl#jakpomagac