Sober raver

Alkohol jest substancją odurzającą, społecznie akceptowalną. Często skutki jego spożywania są dużo gorsze niż zażywanie marihuany, czy substancji euforycznych, psychodelików – substancji wyklętych, demonizowanych. Alkohol jest wszędzie. Idzie się na piwko, nie na herbatę. Szocik, szocik i lecimy. Co zabawne, alkohol na dłuższą metę jest depresantem, mimo że daje nam chwilowe wesołe uniesienie.  

Kilka tygodni temu postanowiłam, że przetestuję swoją asertywność. Przypomnę sobie jak to jest być trzeźwąym. Pomyślałam – mam przecież wolną wolę –  silną wolę, mam kontrolę nad swoim życiem, na tyle na ile pozwala ten okropny system. Bałam się, że będzie trudno.  

Kilka razy w swoim życiu już próbowałam być trzeźwa przez dłuższy czas. Podczas pierwszego dłuższego okresu na trzeźwo (odkąd zaczęłam pić) wydawało mi się, że ludzie po alkoholu to “bydło”. Gardziłam nimi, czułam obrzydzenie ich naiwną wesołością i energią.  

Drugi raz – czułam się wykluczona. Nie umiałam się bawić, na widok alkoholu leciała mi ślinka i płakałam czując jego ewidentny brak w moim życiu, a także w gardle i żołądku. Bardzo szybko też wtedy wróciłam do używania alkoholu.  

 Za to ostatnio jest mi bardzo dobrze. Udziela mi się humor ludzi dookoła mnie, staram się ich nie oceniać. Chyba, że ktoś bardzo przesadza. Wtedy postanawiam się zdystansować i nie chłonąć tej negatywnej energii. Czasem pomóc – kiedy trzeba, bo to ja jestem tą trzeźwą, tą która ogarnia. 

Poczułam jak dużo radości może mi dać samo moje ciało. Tańczę jak szalona, a moje oczy zaczynają otwierać się szeroko z dopaminowej radości. Budzę się wypoczęta, bez posmaku wódy w ustach. Tak naprawdę niewiele się zmieniło. Poznałam siebie taką jaką jestem – tak samo wesołą i gadatliwą po winie, jak i na trzeźwo. Dowiedziałam się, że lubię chodzić na imprezy – nie dlatego, że napędzają mnie procenty we krwi. Tylko dlatego, że lubię się bawić, widzieć znajome mordki i kocham tańczyć. 

Możliwe, że potrzebowałam dojrzeć emocjonalnie, żeby zacząć doceniać to, co moje ciało ma dla mnie w zanadrzu. Tą całą radość, otwartość i siłę. Nie mówię, że zostaję straight edge, ale dobrze jest sobie uświadomić, że nie rządzą mną substancje.   

Uważajcie na siebie w wakacje! Substancje nie łączą się dobrze z pływaniem, jazdą na rowerze i z kierowaniem jakimikolwiek innymi pojazdami! Uprawiajcie bezpieczny seks w plenerze i bawcie się pysznie!  

 

Sprawdź też!

Dodaj komentarz